Poprzednia notka była chyba nawet krótsza od prologu! Przepraszam was za to! W nagrodę, mam nadzieję, że ten wpis was zadowoli. Dedykacja dla czytających <33 Zapraszam.
XXXI ~ "Będę zawsze przy tobie..."
Szatynka siedziała na ogromnym łóżku w swoim dormitorium, wertując szybko tony pergaminów. Za nic w świecie nie mogła znaleźć wypracowania dla Snape'a. "No, przecież je pisałam!". Tony papierów przelewały się nad jej głową zasypując pomagające jej w poszukiwaniach Lavender i Parvati.
- Nie martw się, znajdzie się... - powiedziała bliźniaczka.
- No właśnie! Poza tym zgubiony przedmiot zawsze jest tam gdzie się go najmniej spodziewasz. - mruknęła blondynka.
Hermiona jak na zawołanie zeskoczyła z posłania i podbiegła do stolika w kącie, gdzie leżał zapisany starannie kawałek pergaminu. Obrzuciła spojrzeniem zabałaganiony pokój i z niewinnym uśmiechem szepnęła:
- O, tu jest.
Po ogarnięciu pomieszczenia wreszcie się uspokoiła i ruszyła do łazienki. Umyła się, rozczesała szopę na głowie, posmarowała buzię kremem, ubrała się, nałożyła trochę łagodnego, różowego cienia na powieki, użyła truskawkowych perfum, pomalowała usta słodkim błyszczykiem i uśmiechnęła się do siebie. "Jest OK". Wróciła do sypialni, gdzie pościeliła łóżko, spakowała wypracowanie i podręczniki do torby, znalazła samo-notujące pióro któregoś z Weasleyów i zeszła do pokoju wspólnego. Zastała tam uśmiechniętego od ucha do ucha Seamusa rzucającego magicznym samolocikiem w stronę Rona. Oddała rudzielcowi przedmiot do pisania i postanowiła zejść na śniadanie. Wkroczyła do wielkiej sali i szczerząc się na wszystkie strony podeszła do Freda. Dała mu buziaka w polik, przywitała się ze wszystkimi i nałożyła sobie trochę sałatki z kurczaka na talerz. Wreszcie wszystko wróciło do normy! Wreszcie wszystko jej się poukładało, nareszcie nie miała tylu zmartwień i w końcu mogła się cieszyć chwilą. Znowu jest jak dawniej, znowu... Coś ją nagle uderzyło. Fioletowa burza włosów zmierzała w kierunku stołu Ślizgonów. Zerwała się na równe nogi i pognała w tamtą stronę obrzucając przy okazji wszystkich Gryfonów sałatką. Chwyciła przyjaciółkę za ramię i odwróciła ją gwałtownie. Spojrzała w jej puste, zaczarowane eliksirem oczy.
- Ginny... Chodź ze mną.
- Nie, puszczaj! Muszę iść do Dracona... - westchnęła cicho.
- Posłuchaj mnie uważnie - ON CIĘ NIE KOCHA.
- Jak śmiesz tak mówić?! On jest całym moim światem.
- A Harry?!
- Stare zauroczenie w sławnym chłopcu.
- Malfoy nauczył cię tak gadać?
- Nawet kiedy mówisz jego imię w złości to i tak wywołuje u mnie ciarki... - zatrzepotała rzęsami.
- ZOSTAŃ TU! - warknęła i ruszyła pewnym krokiem w kierunku blondyna. - DO MNIE! - wrzasnęła na jego widok.
Z wyraźną satysfakcją podniósł się z krzesła i podszedł do wkurzonej nastolatki.
- Czego chcesz, Granger?
- To już Granger? Szybko robisz postępy... - pokręciła głową. - Daj to antidotum. - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Wiesz jaka była umowa, prawda? Dostaniesz je jak mnie pocałujesz... Czekam.
- Prędzej dostaniesz cegłą w twarz niż dostaniesz buziaka.
- Podczas Wielkanocnej przerwy jakoś nie miałaś z tym kłopotów. - mruknął.
- Zapchaj się gruzem i dawaj fiolkę. - wyciągnęła różdżkę, a on momentalnie chwycił się za marynarkę.
Jej wzrok powędrował w stronę kieszeni Ślizgona, uśmiechnęła się i schowała magiczny przedmiot.
- Chociaż z drugiej strony... Zawsze było w tobie coś takiego... - położyła mu dłoń na klatce. - Coś co zawsze mnie intrygowało...
- Co to takiego? - uśmiechnął się.
Gwałtownie szarpnęła za kieszeń z której wypadła butelka z eliksirem. Chwyciła ją i cofnęła się pospiesznie.
- Twoja głupota. - warknęła i chwytając Gin za rękę ruszyła do rodzeństwa Weasleyów.
- Szybko to załatwiłaś. - George zaśmiał się zabierając napój od czarodziejki.
Dolał go do soku i podał siostrze.
- Wypij to, to prezent od Dracona.
- Od Dracusia? - pisnęła i wypiła wszystko duszkiem.
Mlasnęła głośno i oblizała wargi uśmiechając się. Jednak jej wyraz twarzy z sekundy na sekundę stawał się coraz mniej wyraźny. Po chwili kielich wypadł jej z rąk na podłogę, a ona potrząsnęła mocno głową.
- Co... Co się stało? - zapytała patrząc z przerażeniem na swoje włosy. - Czuję jakbym miała dziurę w głowie co najmniej przez tydzień.
- Blisko. Dokładniej to cztery dni. - szepnęła Hermiona.
- I jak się czujesz? - zapytał z troską Fred.
- Jakbym miała zwrócić ślimaki.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Opowiedzieli jej co się dokładnie stało.
- Wiesz... Jest tylko jeden kłopot.
- Chyba nie całowałam się z Malfoyem?! - wrzasnęła wystraszona.
- Nie... - uśmiechnęła się szatynka. - Ale zerwałaś z Harrym.
- Co?!
Pędziła korytarzem przewracając wszystkich po drodze. Znowu. Ile razy jej się to zdarza? Cały czas tylko biega i biega. Trzeba poukładać coś w swoim życiu! Myślała tak wpadając do klasy eliksirów.
- Panna Granger, ZNOWU spóźniona. Dzięki tobie Gryffindor traci 50 punktów, proszę zostawić wypracowanie na biurku i siadać.
Zmierzyła go morderczym wzrokiem, ale wykonała jego polecenia. Spojrzała z troską na siedzącego po jej prawej stronie Harry'ego. Niepotrzebnie, po kilku sekundach zauważyła skryty uśmiech na jego twarzy i serce z literą G w środku, narysowane w rogu podręcznika. "I jest dobrze..." pomyślała krojąc odnóża pajęczaków i oddzielając trującą część od tej potrzebnej do uwarzenia eliksiru. Czuła na sobie oczy Malfoy'a. "Czego ten gamoń chce? Zaraz podejdę i obleję go miksturą." - zachichotała pod nosem wyobrażając sobie Dracona skaczącego pod sufit pod wpływem parzącego wywaru. Niestety jej wesołe wyobrażenia przerwał głos Severusa.
- Koniec czasu! Teraz przelejcie eliksiry do fiolek i zostawcie na moim biurku. Możecie wyjść.
Wykonała pospiesznie polecenie profesora i wyszła z klasy. Szła spokojnie korytarzem szukając wzrokiem ukochanego bliźniaka. "Pewnie znowu tworzy te swoje zabawki" - westchnęła i skierowała się do biblioteki. Przeszła przez próg i schyliła głowę na widok Kruma. Przypomniała jej się sytuacja z balu, zaśmiała się, myśląc teraz już tylko o turnieju trójmagicznym. Potter za niedługo przechodzi trzecie zadanie... To się porobiło. Jak szybko ten rok zleciał... Jej myśli skierowały się teraz w inną stronę. Ile razy była już w skrzydle szpitalnym? Ile razy pokłóciła się z Fredem? Ile razy ktoś o nią walczył? Ile razy płakała? Trochę tego się nazbierało... Nie minęła chwila jak zorientowała się, że wyszła z biblioteki z wypożyczoną książką.
- "Największe wynalazki wszech czasów" - przeczytała - Zawsze spoko.
Ruszyła w kierunku pokoju wspólnego, nareszcie miała chwilę czasu dla siebie, przerwa pomiędzy lekcjami, tylko ona, kominek i książka...
Siedziała na fotelu patrząc tępo w ścianę. "Kto to zostawił?". W dłoniach trzymała skrawek pogiętej kartki, na której widniał jakiś napis...
"Witaj Hermiono, cieszę się, że w końcu trafiłaś na tę książkę...
Wiele dni czekałem byś to przeczytała,
By w końcu ta kartka trafiła w twe ręce cała.
Istnieje coś takiego jak ludzkie sekrety.
Ma je każdy, lecz nie każdy zbiera amulety.
Coś co szczęście przynosi, pewność ochrony na zawsze.
U niektórych jest to przedmiot dla innych słowo właśnie.
Lecz nikt ci nie przekaże tylu informacji.
Tylko ja wiem co kryje twój chłopak, że nie ma racji.
Będę zawsze przy tobie.
Zawsze ci pomogę.
Więc by dowiedzieć się więcej chodź za wskazówkami,
A listy miłosne, zostaw pod żaglami. - H"
"A listy miłosne zostaw pod żaglami..." co to mogło znaczyć? Jakie sekrety? H? Co to za H? Schowała głowę w dłoniach. Zawsze gdy coś zaczyna się układać, musi się coś zepsuć, tak?! Sama nie wiedziała czy iść szukać dalszych ciekawostek. On jest jej chłopakiem, on mówi jej o wszystkim... On na pewno niczego nie ukrywa... To niemożliwe... Nagle ją olśniło. Zerwała się z krzesła i pobiegła do biblioteki. "A listy miłosne zostaw pod żaglami..." - przypomniała sobie wkraczając w dział powieści miłosnych. Epika - nic, Dramaty - nic. A może... Otworzyła pierwszą lepszą książkę z wierszami.
"Pod żaglami"
W samotni pod żaglami,
Płynąc po oceanie życia,
Szukam spokojnej przystani,
Mam długą drogę do przebycia.
Odważnie stawiam czoła,
Bijąc się z myślami,
Gdy czuję, że nie podołam,
Rozmawiam z marzeniami.
One są moją nadzieją
I silną wolą przetrwania,
Z nimi płynę śmielej,
Nie myśląc o poddaniu.
Ale żadnej informacji. Opadła na fotel stojący w rogu i westchnęła cicho. Kurz unosił się dookoła, ale nigdzie nie było śladu jakiegoś liścika. Jak pech to pech. Podniosła się, żeby odłożyć książkę i wtedy to ujrzała.
"Cichym szeptem do mnie mów,
Postaram się usłyszeć.
Przecież słowa nie uciekną,
Nie puszczasz ich na wiatr.
Mów spokojnie, przyjacielu,
Wylej potok zdań,
Niech nikt inny nie usłyszy.
Śpiewaj cicho melodię, która w sercu twym gra,
Ja tak cicho jak skowronek, zabiorę ją i ukryję,
Gdzie tylko się da.
Popłynę delikatnie na chmurze,
Wyćwierkam co myślę ci tylko do ucha.
Pomogę, przyjmę pod skrzydło,
Zwrócę uwagę na każdy okruszek,
Który ktoś bezkarnie wrzucił w twoje serce,
Który tkwi tam jak drzazga.
Jesteś mój.
- Twój?
Tak, właśnie mój.
Teraz przytul się i nie płacz.
Weź chusteczkę z trzeciej półki i leć w świat.
- Co mi to da? Gdy ciebie tam nie będzie?
Ja z Tobą będę i jestem zawsze,
Trwam przy Tobie w każdej sekundzie,
Na zawsze, nie ważne jak daleko.
Zawsze jestem z Tobą,
Pamiętaj o tym... - H"
Jedna łza zakręciła jej się w oku. Sprawa musiała być poważna. Ktoś zamierza odkryć przed nią sekrety jej chłopaka. Nie wiedziała czy chce je znać, czy ktoś jej nie wrabia, ale jedynym wyjściem było sięgnąć o chusteczkę z trzeciej półki i lecieć w świat, a dalej... Się zobaczy.
~ Hermiona .
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni ^^
Te wierszyki od "H" to sama pisałam ;p Łeheheh - teraz kto to jest H. Trochę namieszany rozdział, ale sama już nie wiem ^^ Wiem tylko tyle, że będzie jeszcze rozdział 32, ale 33 to już epilog będzie. Wybaczcie pomysły się kończą ;* Potem będzie jeszcze jeden blog, nie mogłabym porzucić od tak pisania. Kocham was! Pozdrawiam <33