IX ~ "Ale fajnie było, nie?"
Hermiona spała najspokojniej w świecie. Czuła ciepło, które ją otaczało, słyszała dudnienie wiatru, wiedziała, że Fred jest obok, że jej nie zostawi. Uśmiechnęła się do siebie. Najprzyjemniejszy wieczór w jej życiu. Przebudziła się. Powieki ciążyły jej jak nigdy, więc próbując jeszcze zatrzymać obraz z marzeń nie otwierała ich. Leżała spokojnie wzdychając co chwilę głęboko. Ta chwila mogłaby tak trwać i trwać. Niestety wiedziała, że nie może. Otworzyła powoli oczy. Od razu uderzył ją blask kominka. Była w pokoju wspólnym, na kanapie, tuż przed ogniem, a po dłoni delikatnie głaskał ją brązowooki rudzielec. Uśmiechnęła się do niego spokojnie. Uwielbiała ten jego wyraz twarzy : trochę troski, trochę szczęścia i ten błysk w oczach. Przekręciła się na plecy i zapatrzyła w sufit. Pomyślała chwilę i... No tak to on musiał ją tu przynieść. Podniosła się energicznie i podskoczyła w miejscu. Wyszczerzyła zęby. Fred zaczął się śmiać. Nagle coś zaburczało jej w brzuchu. Przypomniała sobie o kolacji.
- Która jest godzina? - odezwała się po chwili.
- Kilka minut po północy...
Westchnęła.
- Czyli dziś nie zjem naleśnika. - uśmiechnęła się.
- A może zjesz?
- O czym ty mówisz...?
Weasley wstał do stolika i przyniósł talerz pełen jedzenia. Postawił go przed Hermioną i gestem zachęcił do jedzenia. Przeciągnęła się i spojrzała na niego z nutką wdzięczności. Łapczywie złapała za dżem i wysmarowała nim sobie przysmak. Po posiłku wytarła się serwetką i podniosła z kanapy. Czuła, że było jej strasznie na niej miękko, aż za miękko. Przytuliła Freda, dała mu buzi w policzek, szepnęła "Dziękuję" i podniosła talerz.
- Zostaw, ja to zrobię. Idź spać. - uśmiechnął się.
- Myślisz, że chce mi się spać? - spytała.
- Raczej w to wątpię...
Pomogła mu posprzątać po czym wzięła książkę i rozsiadła się na podłodze przed kominkiem, rudzielec położył się i patrzył na nią. Wzrokiem śledziła każdą linijkę tekstu. Po pewnym czasie zorientowała się, że bliźniak zasnął. Uśmiechnęła się pod nosem. "Należało mu się..." - pomyślała. Ściągnęła koc z fotela i zarzuciła go na czarodzieja. Westchnęła cicho i podeszła na palcach do kanapy. Odgarnęła my włosy z twarzy i czule pocałowała w czoło. Zabrała swoje rzeczy i po cichu wymknęła się do dormitorium. Nazajutrz dziewczynę obudził krzyk dochodzący z pokoju wspólnego. Nie mogła sobie przypomnieć kiedy udało się jej zasnąć, bo na podłodze porozrzucane były pergaminy. Szybko założyła kapcie na nogi i zbiegła po schodkach.
- Krzywołap! - krzyknęła nie mogąc opanować śmiechu na widok Freda, który walczył z rzucającym się na niego kotem.
Zwierzę posłusznie zeskoczyło i zaczęło ocierać się o nogi właścicielki. Podrapany chłopak zerwał się momentalnie z łóżka.
- Co w niego wstąpiło?! - krzyknął.
- Cóż, albo staje się zawodowym mordercą, albo ktoś położył się na jego posłaniu.
Rudzielec podrapał się po głowie.
- Musisz mu znaleźć dobrego adwokata.
Hermiona zaczęła się śmiać dziwiąc się, że bliźniacy znają aż tyle mugolskich słów.
- A ty wiesz kto to w ogóle jest?
- Hmm... Nie.
Miona pobiegła na górę umyć zęby i wyszykować się. Kilka minut później była już na dole. Udała się razem z Fredem do Wielkiej Sali. Zajęli miejsca i zrobili sobie płatki z mlekiem. Rozmawiało im się przy tym tak dobrze, że nawet nie zauważyli kiedy oboje skończyli jeść. Weasley opowiadał jej trochę o quidditchu i jak mu szkoda, że w tym roku nie będzie zawodów. Czuła się przy nim tak dobrze... Spoglądała w jego oczy, na jego śmiejącą się twarz... Widziała, że rusza ustami, ale czasami nie do końca wiedziała co powiedział. Po długim śniadaniu udali się razem na błonia i usiedli pod drzewem. Tak, lubili to miejsce. Trzymali się na ręce i patrzyli w niebo.
- Och, jakie to słodkie! Dwa gołąbeczki!
Przed nimi jakby spod ziemi wyrosła...
- Pansy... Czego chcesz? - warknął Fred.
- Zapomniałeś już?
Hermiona uniosła brwi.
- Mogłabyś pójść? Zasłaniasz nam ostatnie promienie słońca.
- Nie, nie mogłabym.
Stanęła jeszcze bliżej bliźniaka.
- Może ci przypomnę. Snape. McGonagall.
Fred zerwał się jak poparzony.
- To już teraz?! - zawołał. Brunetka kiwnęła głową z satysfakcją.
- Co już teraz?
- Miona, wszystko ci wyjaśnię potem, obiecuję. - Pocałował ją w dłoń i pobiegł w stronę zamku.
Czarodziejka spojrzała w ziemię.
- Oj tak, szybko cię zostawi.
- Siedź cicho, Parkinson. To po pierwsze, a po drugie, to my nie jesteśmy razem.
- Mhm... - mruknęła i poszła w ślady Freda.
Szatynka wstała i zdenerwowana rzuciła torbą o ziemię. Otrzepała spódnicę, pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w stronę jeziora. Szła wolno, całkiem sama zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Wszyscy naokoło niej mieli tajemnice. Nie słyszała o dniu ukrywania czegoś przed przyjaciółmi więc jeszcze bardziej ją to dziwiło. Była bardzo przygnębiona. Pragnęła w tym momencie bliskości Freda. Wydawało jej się, że on ją rozumiał, a tymczasem biegał sobie po zamku razem z Pansy. Ze złości złamała patyk, którym rysowała coś niezgrabnie na piasku. Tupnęła nogą i ruszyła do przodu. Ta myśl ją dobijała. Nikt nie był wobec niej szczery. Tylko Ginny. No właśnie! A gdzie ona się znowu podziewa...? Może też ma jakieś tajne spotkanie w zamku czy... Nagle ją olśniło. Wyjęła notes i szybko zaczęła coś notować. Strzępki rozmów wirowały w jej głowie jak tornado. Słyszała jak jej własne myśli kłócąc się obijają się o czaszkę. Wszystko w niej się gotowało. Bazgrała coś nie zgrabnie. Byle szybko, byle nie zapomnieć! ... Wszystko nagle ucichło. Hermiona siedziała wpatrując się w efekt końcowy jej pracy. Kropelka potu spłynęła jej zygzakiem po czole. To wszystko powoli się wyjaśniało. A przynajmniej tak by się zdawało.
- Ginny musi mieć coś wspólnego z tą przedwczorajszą sprawą, może chodzi o tą trzynastoletnią dziewczynkę?! A Fred jest jej bratem więc musiał być... Ojejku. Co oni chcą jej zrobić?! Sekcję jak u żaby?!
Ta myśl tak ją przeraziła, że biegiem pognała do zamku. Myślała tylko o jednym - powstrzymać ich cokolwiek zamierzają. Gnała tak i gnała. Nogi zaprowadziły ją do lochów. Biegła dalej każde pomieszczenie omiatając tylko wzrokiem - nie zatrzymywała się. Minęła bibliotekę. Zwróciła się w kierunku gabinetu McGonagall. Pusto. Gdzie oni są?! Pędziła jak wiatr. Trafiła do biblioteki - chyba tylko z przyzwyczajenia. Zaraz... Jak sekcja to w szpitalu! Nie wiedziała co nią kieruje biegła i biegła. Przewracając wszystkich po drodze.
- Gryffindor traci 20 punktów!
To niemożliwe ... Zatrzymała się. Odwróciła się powoli. Snape! Rzuciła się profesorowi na szyję.
- Granger, co ty wyrabiasz?! - wrzasnął oburzony zrzucając ją z siebie.
Hermiona zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, dopiero gdy masowała sobie bolące plecy. Za Severusem stał śmiejąc się Fred.
- A ty co tu robisz?! - krzyknęła wskazując bliźniaka palcem.
- Dostałem szlaban od McGonagall za dosypanie czegoś do herbatki Snape'a. - szepnął jej do ucha.
Zrobiła wielkie oczy. Całe zamieszanie tylko dlatego, że... Że rudzielec mało nie otruł profesora?
- A gdzie Ginny? - zapytała po chwili.
- Odsypia w dormitorium. Wróciła o 4:00 była gdzieś z jakimś Krukonem.
Herma westchnęła głęboko. Dała mu buziaka w polik i szybkim krokiem poszła do pokoju. Opadła zmęczona na fotel i potarła zmarszczone czoło. Wszystko było takie dziwne. Przez chwilę wydawało jej się... Zawiła sprawa... Schowała głowę w dłoniach i zamknęła oczy.
- Miona, śpiochu...
Uniosła wzrok na siedzącego przed nią George'a. Szczerzył zęby w dziwaczny sposób jakby coś kombinował.
- A tobie o co chodzi?
- O nic... Tak chciałem spytać co u dziewczyny mojego brata?
Rzuciła w niego poduszką.
- Nie wydurniaj się...
- Mówię prawdę!
- Odczep się.... - skuliła się w fotelu i znowu spróbowała zasnąć.
~ Kilka dni później.
Dziewczyna siedziała na dyni przed chatką Hagrida. Na piasku przy niej siedział Ron, obok Harry, Ginny głaskała Kła, a bliźniacy włazili na drzewo. Nie wiadomo po co. Po prostu włazili. Skrzyżowała nogi i zaczęła jeść fasolki wszystkich smaków. Zbliżał się już wieczór i wszyscy szli już powoli do Wielkiej Sali. Po chwili dwaj chłopcy siedzący na ziemi zabrali Ginny i poszli do zamku. George zeskoczył z sosny i pobiegł za psem, który gonił przyjaciół. Fred machał nogami i śmiał się beztrosko.
- Wejdziesz tu do mnie?
- Nie mam zamiaru!
- Boisz się? - wyszczerzył zęby.
- Że niby ja?!
- Tak, ty.
- Ja się niczego nie boję!
- No to wejdź.
- Okej.
Dziwnie to musiało wyglądać. Gryfonka wspinająca się po wysokim pniu po to by pokazać, że jest odważna. Po chwili siedziała już obok Weasley'a.
- No, brawo.
- Dziękuję. A wymyśliłeś już jak stąd zejdziemy?
- Yyyy... jeszcze nie. - rzekł spokojnie.
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- To myśl, bo cie zrzucę.
- A czemu ty nie myślisz?
- Ja nie myślę?! Osz ty!
- Nie o to mi chodziło!
Ale było już za późno nastolatka zaczęła łaskotać czarodzieja tak, że ten ledwo co trzymał się gałęzi.
- No dobra już starczy!
Rudzielec chwycił ją za rękę i skoczył. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Objęła jego szyję i wtuliła się w niego. Tak, najzwyczajniej w świecie spadali. Herma widziała jak ziemia przybliża się. Byli już tak blisko. Tak blisko roztrzaskania się i...
- Aresto Momentum! - krzyknął Fred.
Zawisnęli na chwilę nad ziemią po czym z pacnięciem opadli na trawę. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na zanoszącego się śmiechem bliźniaka. Rzuciła się na niego krzycząc.
- Ty bałwanie! Ty kretynie! Chciałeś nas zabić! Głąb! Gbur! Wredota! - piszczała.
Rudzielec złapał ją za ramiona i uśmiechnął się.
- Ale fajnie było, nie?
Spojrzała w jego brązowe oczy. Jemu tylko żarty w głowie. Żarty i dowcipy, a mimo wszystko nie zrobiłby jej krzywdy. Pocałowała go w policzek.
- Pacan. - mruknęła.
- Pacan jakich mało. - dopowiedział.
- I tu masz rację.
- Ale wiesz czemu pacany są fajne?
- Niby czemu?
- bo nie mają nic do stracenia...
- Co to znaczy?
- Pójdziesz ze mną do Hogsmeade w ten weekend?
Spojrzała na niego pytająco. Potrząsnęła przecząco głową. Spuścił wzrok.
- Żartowałam głąbie! Oczywiście, że pójdę! - wzięła garść jesiennych liści i rzuciła w niego.
Zaśmiał się i dał całusa w polik. Wstali i razem zaczęli spacerować wzdłuż Zakazanego Lasu. Było dobrze. Było nawet bardzo dobrze. Hermiona cieszyła się, że jest tam z nim. WŁAŚNIE tam WŁAŚNIE z nim. Nie chciałaby się z nikim zamienić tą chwilą. Nawet gdyby na jeden dzień mogła zostać panią świata...
~ Hermiona .
No, ja mam nadzieję, że się podoba bo się napracowałam. Tak, wiem nie umiem się rozpisywać nawet jak chcę, ale macie i piszcie szczerze co o tym myślicie. Bardzo proszę. A takie słówko do ~ Miony. Dziękuję ci z całego serca za te przemiłe komentarze. Serducho się raduje jak czytam : "Uwielbiam twoje opowiadanie , tylko błagam... nie kończ:D Dla mnie to by był cios prosto w serce. Ach!*łapie się za serce* to jest fantastyczne. Oby tak dalej." ♥ ♥ ♥ Dziękuję Ci jeszcze raz .
EDYTOWANY : Bo muszę wam powiedzieć, że jesteście świetni! +140 odwiedzin w jeden dzień ! świętujmy ;*
Hermiona uniosła brwi.
- Mogłabyś pójść? Zasłaniasz nam ostatnie promienie słońca.
- Nie, nie mogłabym.
Stanęła jeszcze bliżej bliźniaka.
- Może ci przypomnę. Snape. McGonagall.
Fred zerwał się jak poparzony.
- To już teraz?! - zawołał. Brunetka kiwnęła głową z satysfakcją.
- Co już teraz?
- Miona, wszystko ci wyjaśnię potem, obiecuję. - Pocałował ją w dłoń i pobiegł w stronę zamku.
Czarodziejka spojrzała w ziemię.
- Oj tak, szybko cię zostawi.
- Siedź cicho, Parkinson. To po pierwsze, a po drugie, to my nie jesteśmy razem.
- Mhm... - mruknęła i poszła w ślady Freda.
Szatynka wstała i zdenerwowana rzuciła torbą o ziemię. Otrzepała spódnicę, pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w stronę jeziora. Szła wolno, całkiem sama zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Wszyscy naokoło niej mieli tajemnice. Nie słyszała o dniu ukrywania czegoś przed przyjaciółmi więc jeszcze bardziej ją to dziwiło. Była bardzo przygnębiona. Pragnęła w tym momencie bliskości Freda. Wydawało jej się, że on ją rozumiał, a tymczasem biegał sobie po zamku razem z Pansy. Ze złości złamała patyk, którym rysowała coś niezgrabnie na piasku. Tupnęła nogą i ruszyła do przodu. Ta myśl ją dobijała. Nikt nie był wobec niej szczery. Tylko Ginny. No właśnie! A gdzie ona się znowu podziewa...? Może też ma jakieś tajne spotkanie w zamku czy... Nagle ją olśniło. Wyjęła notes i szybko zaczęła coś notować. Strzępki rozmów wirowały w jej głowie jak tornado. Słyszała jak jej własne myśli kłócąc się obijają się o czaszkę. Wszystko w niej się gotowało. Bazgrała coś nie zgrabnie. Byle szybko, byle nie zapomnieć! ... Wszystko nagle ucichło. Hermiona siedziała wpatrując się w efekt końcowy jej pracy. Kropelka potu spłynęła jej zygzakiem po czole. To wszystko powoli się wyjaśniało. A przynajmniej tak by się zdawało.
- Ginny musi mieć coś wspólnego z tą przedwczorajszą sprawą, może chodzi o tą trzynastoletnią dziewczynkę?! A Fred jest jej bratem więc musiał być... Ojejku. Co oni chcą jej zrobić?! Sekcję jak u żaby?!
Ta myśl tak ją przeraziła, że biegiem pognała do zamku. Myślała tylko o jednym - powstrzymać ich cokolwiek zamierzają. Gnała tak i gnała. Nogi zaprowadziły ją do lochów. Biegła dalej każde pomieszczenie omiatając tylko wzrokiem - nie zatrzymywała się. Minęła bibliotekę. Zwróciła się w kierunku gabinetu McGonagall. Pusto. Gdzie oni są?! Pędziła jak wiatr. Trafiła do biblioteki - chyba tylko z przyzwyczajenia. Zaraz... Jak sekcja to w szpitalu! Nie wiedziała co nią kieruje biegła i biegła. Przewracając wszystkich po drodze.
- Gryffindor traci 20 punktów!
To niemożliwe ... Zatrzymała się. Odwróciła się powoli. Snape! Rzuciła się profesorowi na szyję.
- Granger, co ty wyrabiasz?! - wrzasnął oburzony zrzucając ją z siebie.
Hermiona zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, dopiero gdy masowała sobie bolące plecy. Za Severusem stał śmiejąc się Fred.
- A ty co tu robisz?! - krzyknęła wskazując bliźniaka palcem.
- Dostałem szlaban od McGonagall za dosypanie czegoś do herbatki Snape'a. - szepnął jej do ucha.
Zrobiła wielkie oczy. Całe zamieszanie tylko dlatego, że... Że rudzielec mało nie otruł profesora?
- A gdzie Ginny? - zapytała po chwili.
- Odsypia w dormitorium. Wróciła o 4:00 była gdzieś z jakimś Krukonem.
Herma westchnęła głęboko. Dała mu buziaka w polik i szybkim krokiem poszła do pokoju. Opadła zmęczona na fotel i potarła zmarszczone czoło. Wszystko było takie dziwne. Przez chwilę wydawało jej się... Zawiła sprawa... Schowała głowę w dłoniach i zamknęła oczy.
- Miona, śpiochu...
Uniosła wzrok na siedzącego przed nią George'a. Szczerzył zęby w dziwaczny sposób jakby coś kombinował.
- A tobie o co chodzi?
- O nic... Tak chciałem spytać co u dziewczyny mojego brata?
Rzuciła w niego poduszką.
- Nie wydurniaj się...
- Mówię prawdę!
- Odczep się.... - skuliła się w fotelu i znowu spróbowała zasnąć.
~ Kilka dni później.
Dziewczyna siedziała na dyni przed chatką Hagrida. Na piasku przy niej siedział Ron, obok Harry, Ginny głaskała Kła, a bliźniacy włazili na drzewo. Nie wiadomo po co. Po prostu włazili. Skrzyżowała nogi i zaczęła jeść fasolki wszystkich smaków. Zbliżał się już wieczór i wszyscy szli już powoli do Wielkiej Sali. Po chwili dwaj chłopcy siedzący na ziemi zabrali Ginny i poszli do zamku. George zeskoczył z sosny i pobiegł za psem, który gonił przyjaciół. Fred machał nogami i śmiał się beztrosko.
- Wejdziesz tu do mnie?
- Nie mam zamiaru!
- Boisz się? - wyszczerzył zęby.
- Że niby ja?!
- Tak, ty.
- Ja się niczego nie boję!
- No to wejdź.
- Okej.
Dziwnie to musiało wyglądać. Gryfonka wspinająca się po wysokim pniu po to by pokazać, że jest odważna. Po chwili siedziała już obok Weasley'a.
- No, brawo.
- Dziękuję. A wymyśliłeś już jak stąd zejdziemy?
- Yyyy... jeszcze nie. - rzekł spokojnie.
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- To myśl, bo cie zrzucę.
- A czemu ty nie myślisz?
- Ja nie myślę?! Osz ty!
- Nie o to mi chodziło!
Ale było już za późno nastolatka zaczęła łaskotać czarodzieja tak, że ten ledwo co trzymał się gałęzi.
- No dobra już starczy!
Rudzielec chwycił ją za rękę i skoczył. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Objęła jego szyję i wtuliła się w niego. Tak, najzwyczajniej w świecie spadali. Herma widziała jak ziemia przybliża się. Byli już tak blisko. Tak blisko roztrzaskania się i...
- Aresto Momentum! - krzyknął Fred.
Zawisnęli na chwilę nad ziemią po czym z pacnięciem opadli na trawę. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na zanoszącego się śmiechem bliźniaka. Rzuciła się na niego krzycząc.
- Ty bałwanie! Ty kretynie! Chciałeś nas zabić! Głąb! Gbur! Wredota! - piszczała.
Rudzielec złapał ją za ramiona i uśmiechnął się.
- Ale fajnie było, nie?
Spojrzała w jego brązowe oczy. Jemu tylko żarty w głowie. Żarty i dowcipy, a mimo wszystko nie zrobiłby jej krzywdy. Pocałowała go w policzek.
- Pacan. - mruknęła.
- Pacan jakich mało. - dopowiedział.
- I tu masz rację.
- Ale wiesz czemu pacany są fajne?
- Niby czemu?
- bo nie mają nic do stracenia...
- Co to znaczy?
- Pójdziesz ze mną do Hogsmeade w ten weekend?
Spojrzała na niego pytająco. Potrząsnęła przecząco głową. Spuścił wzrok.
- Żartowałam głąbie! Oczywiście, że pójdę! - wzięła garść jesiennych liści i rzuciła w niego.
Zaśmiał się i dał całusa w polik. Wstali i razem zaczęli spacerować wzdłuż Zakazanego Lasu. Było dobrze. Było nawet bardzo dobrze. Hermiona cieszyła się, że jest tam z nim. WŁAŚNIE tam WŁAŚNIE z nim. Nie chciałaby się z nikim zamienić tą chwilą. Nawet gdyby na jeden dzień mogła zostać panią świata...
~ Hermiona .
No, ja mam nadzieję, że się podoba bo się napracowałam. Tak, wiem nie umiem się rozpisywać nawet jak chcę, ale macie i piszcie szczerze co o tym myślicie. Bardzo proszę. A takie słówko do ~ Miony. Dziękuję ci z całego serca za te przemiłe komentarze. Serducho się raduje jak czytam : "Uwielbiam twoje opowiadanie , tylko błagam... nie kończ:D Dla mnie to by był cios prosto w serce. Ach!*łapie się za serce* to jest fantastyczne. Oby tak dalej." ♥ ♥ ♥ Dziękuję Ci jeszcze raz .
EDYTOWANY : Bo muszę wam powiedzieć, że jesteście świetni! +140 odwiedzin w jeden dzień ! świętujmy ;*
super super i jeszcze raz super! to było trochę dziwne jak Hermiona rzuciła się na Snape'a :3 no, ale ja już chcę szybko następny :D
OdpowiedzUsuńThank you za dedyk ;) No powiem fantastycznie! Scena ze Snapem? Udusiłam się ze śmiechu! I człowieku! O co chodzi z tym mopsem- Pansy Parkinson?
OdpowiedzUsuńNie wiem ;pp Ale coś ;p
UsuńTo znaczy wiem, ale to jest po prostu... tajemnica x3
UsuńTajemnica, tajemnica... Noższ ty ;P
UsuńSuper! Ale właśnie najdziwniejszy moment jak Herma rzuciła się na Sanpe'a ! A tak to rozdział był super i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taaak, ja się cały czas z tego śmieję, bo jakby czytać pomiędzy wierszami to jest :
OdpowiedzUsuń"- Gryffindor traci 20 punktów!
*Herma rzuca mu się na szyję*" xD
NIe ma to jak cieszyć się ze straty punktów ;) Nawet tak jakoś zaleciało Sevmione xd
UsuńWszystko żeby was zadowolić ;P
UsuńOjej, wspaniały! <3 pisz, pisz, pisz :D jesteś idealna w tym co masz tutaj na blogu :)
OdpowiedzUsuńAha! Tak, ja piszę to sama :) wiesz, takie tam bazgroły :)
Pozdrawiam, Justina Bathales [justinabathels.blogspot.com] ♥
Wspaniały rozdział <3 Ale mnie zatkało jak Hermiona rzuciła się na szyję Snape'owi xD Pisz,pisz pisz ! Świetnie ci to wychodzi ; ) chyba nie muszę powtarzać...?:3 Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział *.*
OdpowiedzUsuń*U* to co opisujesz jest piękne... w wyobraźni przesuwają mi się obrazy... czarujesz słowem... gratuluję <3
OdpowiedzUsuń