VI ~ "Ten głos zmroził ją, czuła się jak spetryfikowana."
- Weasley! Granger!
Hermiona drgnęła niespokojnie. Nie chciała otwierać oczu. Ten głos zmroził ją, czuła się jak spetryfikowana. W głębi serca czuła kto to. Liczyła na to, że czas stanie, że nie będzie musiała być trzymana w niepewności. Fred potwierdził jej najgorsze obawy. Przez błonia szybkim krokiem zmierzał ku nim...
- ... Snape. - mruknął jej bliźniak do ucha.
Podniosła szybko głowę i spojrzała w kierunku zamku. Sunął przez pola jak wielki nietoperz.
- Co robimy? - szepnęła.
- Cóż... Stoimy...?
Odwróciła się energicznie i trzepnęła go po głowie.
- Stoimy?! Oszalałeś?! - krzyknęła półgłosem.
- Nie wątpię, żeby oszalał, panno Granger. - tuż nad uchem poczuła ostry, stanowczy, zimny ton profesora.
Odwróciła się na pięcie i spojrzała w jego ciemne, puste oczy.
- Jednakże... - dodał po chwili - to nie upoważnia go do opuszczania zamku w czasie lekcji.
- Panie profesorze, ja to wszystko wyjaśnię... Ja...
- Granger nie usprawiedliwiaj chłopaka i tak dostaniecie szlaban.
Hermiona spłonęła rumieńcem. Snape w obecności rudzielca nazwał ich parą. Fred nawet tym się nie przejął. Wpatrywał się tylko z nienawiścią w wysoką, tłustowłosą postać.
- Przez trzy tygodnie będziecie ze mną jeździć w każdy piątek do Hogsmeade i zbierać w tamtejszych lasach składniki do eliksirów. Jak nogi pospolitych żuków gnojaków, śledziona salamandry czy też szczypce ognistych krabów... - uśmiechnął się szyderczo. - I minus 50 pkt. dla Gryffindoru.
- Wydaje mi się, że to profesor McGonagall powinna wyznaczyć nam szlaban. - mruknął Fred.
- Odważnie... Ale nasza droga Minerva z jakichś przyczyn musiała natychmiastowo opuścić Hogwart. Więc przez pewien czas to ja sprawuję opiekę nad dwoma domami. - uśmiechnął się złośliwie i odwrócił się na pięcie. - Piątek godz. 14:00 - trzynastego, dwudziestego i dwudziestego siódmego.
Bliźniaka nagle olśniło.
- Zaraz! 21 odbywa się pierwsze zadanie turnieju! - wypalił, ale zaraz tego pożałował.
Severus jakimś zaklęciem przygwoździł go do drzewa i zamaszystym gestem zbliżył się do niego.
- Skąd to wiesz.? Tylko członkowie rady pedagogicznej jak i pracownicy Ministerstwa Magii mają takie informacje.
Hermionę zamurowało. Spojrzała pytającym wzrokiem na Freda. Czuła, że gotuje się w środku. Te wszystkie ich wypady do lasu, tajemnicze wybuchy, skrytki... To nie był Fred jakiego chciałaby znać.
- Może twój ojciec ci powiedział? - dociekał dalej profesor. - Wiesz, że to jest ściśle tajne i czym grozi ujawnianie takich informacji?
- To nie mój tata!
- A kto...? Powiedz...
- Ja... podsłuchałem przez przypadek rozmowę.
Mistrz eliksirów spojrzał na niego groźnie i puścił go. Rudzielec padł na ziemię.
- Oby było jak mówisz... - i odszedł odejmując kolejne punkty Gryfonom.
Czarodziejka podbiegła do leżącego bliźniaka i spojrzała mu w oczy. Patrzyły na nią z czułością, a jednocześnie z pewnym rodzajem ulgi.
- Co ci strzeliło do głowy?
Zaśmiał się i chwycił ją za dłoń.
- Przy niektórych osobach tracę głowę...
Dziewczyna uśmiechnęła się i pomogła mu wstać. Patrzyli się na siebie przez chwilę nie wiedząc co zrobić.
- Może wróćmy już do zamku? Robi się zimno...
Udali się w stronę przytulnego pokoju wspólnego gryfonów. Usiedli w fotelach i spojrzeli w kominek. Nie było sensu wracać już na lekcje.
- W końcu nie opowiedziałaś mi co się dzisiaj stało...
- Fred, to był jeden z najgorszych moich dni. Nie mam siły na nic.
- Gorszy od spotkania wilkołaka...?
- Noo...
- Od bycia spetryfikowaną przez bazyliszka...?
- Noo wiesz...
- Od grania w szachy na śmierć i życie..?
- Noo wiesz, Fred...
- I od lekcji wróżbiarstwa..?
- Och, dobra zamknij się.
Spojrzeli po sobie i zaczęli się śmiać. Bliźniak nie był osobą, która obrażała się o pierwszą lepszą obelgę. Wręcz przeciwnie - był jedyną osobą, która w takich sytuacjach starała się rozładować napięcie żartem. Czarodziejka wstała. Stwierdziła, że ma wszystkiego po dziurki w nosie i musi się przespać. Fred wyszczerzył zęby i chwycił ją za rękę.
- A co do tego "chłopaka"... -mruknął.
- Tak, ja też twierdzę, że Snape troszeczkę przesadza. - uśmiechnęła się.
Zabrała swą dłoń i wbiegła na górę machając mu na pożegnanie. Fred oparł głowę na dłoniach i westchnął.
- Ale mnie nie o to wcale chodziło...
Podniósł się z fotela i udał się do dormitorium.
~Hermiona .
Dziś krótki, bo nie miałam jakichś szokujących pomysłów. Polecam wszystkie blogi, które znajdują się w ulubionych o tam -> ^^
- ... Snape. - mruknął jej bliźniak do ucha.
Podniosła szybko głowę i spojrzała w kierunku zamku. Sunął przez pola jak wielki nietoperz.
- Co robimy? - szepnęła.
- Cóż... Stoimy...?
Odwróciła się energicznie i trzepnęła go po głowie.
- Stoimy?! Oszalałeś?! - krzyknęła półgłosem.
- Nie wątpię, żeby oszalał, panno Granger. - tuż nad uchem poczuła ostry, stanowczy, zimny ton profesora.
Odwróciła się na pięcie i spojrzała w jego ciemne, puste oczy.
- Jednakże... - dodał po chwili - to nie upoważnia go do opuszczania zamku w czasie lekcji.
- Panie profesorze, ja to wszystko wyjaśnię... Ja...
- Granger nie usprawiedliwiaj chłopaka i tak dostaniecie szlaban.
Hermiona spłonęła rumieńcem. Snape w obecności rudzielca nazwał ich parą. Fred nawet tym się nie przejął. Wpatrywał się tylko z nienawiścią w wysoką, tłustowłosą postać.
- Przez trzy tygodnie będziecie ze mną jeździć w każdy piątek do Hogsmeade i zbierać w tamtejszych lasach składniki do eliksirów. Jak nogi pospolitych żuków gnojaków, śledziona salamandry czy też szczypce ognistych krabów... - uśmiechnął się szyderczo. - I minus 50 pkt. dla Gryffindoru.
- Wydaje mi się, że to profesor McGonagall powinna wyznaczyć nam szlaban. - mruknął Fred.
- Odważnie... Ale nasza droga Minerva z jakichś przyczyn musiała natychmiastowo opuścić Hogwart. Więc przez pewien czas to ja sprawuję opiekę nad dwoma domami. - uśmiechnął się złośliwie i odwrócił się na pięcie. - Piątek godz. 14:00 - trzynastego, dwudziestego i dwudziestego siódmego.
Bliźniaka nagle olśniło.
- Zaraz! 21 odbywa się pierwsze zadanie turnieju! - wypalił, ale zaraz tego pożałował.
Severus jakimś zaklęciem przygwoździł go do drzewa i zamaszystym gestem zbliżył się do niego.
- Skąd to wiesz.? Tylko członkowie rady pedagogicznej jak i pracownicy Ministerstwa Magii mają takie informacje.
Hermionę zamurowało. Spojrzała pytającym wzrokiem na Freda. Czuła, że gotuje się w środku. Te wszystkie ich wypady do lasu, tajemnicze wybuchy, skrytki... To nie był Fred jakiego chciałaby znać.
- Może twój ojciec ci powiedział? - dociekał dalej profesor. - Wiesz, że to jest ściśle tajne i czym grozi ujawnianie takich informacji?
- To nie mój tata!
- A kto...? Powiedz...
- Ja... podsłuchałem przez przypadek rozmowę.
Mistrz eliksirów spojrzał na niego groźnie i puścił go. Rudzielec padł na ziemię.
- Oby było jak mówisz... - i odszedł odejmując kolejne punkty Gryfonom.
Czarodziejka podbiegła do leżącego bliźniaka i spojrzała mu w oczy. Patrzyły na nią z czułością, a jednocześnie z pewnym rodzajem ulgi.
- Co ci strzeliło do głowy?
Zaśmiał się i chwycił ją za dłoń.
- Przy niektórych osobach tracę głowę...
Dziewczyna uśmiechnęła się i pomogła mu wstać. Patrzyli się na siebie przez chwilę nie wiedząc co zrobić.
- Może wróćmy już do zamku? Robi się zimno...
Udali się w stronę przytulnego pokoju wspólnego gryfonów. Usiedli w fotelach i spojrzeli w kominek. Nie było sensu wracać już na lekcje.
- W końcu nie opowiedziałaś mi co się dzisiaj stało...
- Fred, to był jeden z najgorszych moich dni. Nie mam siły na nic.
- Gorszy od spotkania wilkołaka...?
- Noo...
- Od bycia spetryfikowaną przez bazyliszka...?
- Noo wiesz...
- Od grania w szachy na śmierć i życie..?
- Noo wiesz, Fred...
- I od lekcji wróżbiarstwa..?
- Och, dobra zamknij się.
Spojrzeli po sobie i zaczęli się śmiać. Bliźniak nie był osobą, która obrażała się o pierwszą lepszą obelgę. Wręcz przeciwnie - był jedyną osobą, która w takich sytuacjach starała się rozładować napięcie żartem. Czarodziejka wstała. Stwierdziła, że ma wszystkiego po dziurki w nosie i musi się przespać. Fred wyszczerzył zęby i chwycił ją za rękę.
- A co do tego "chłopaka"... -mruknął.
- Tak, ja też twierdzę, że Snape troszeczkę przesadza. - uśmiechnęła się.
Zabrała swą dłoń i wbiegła na górę machając mu na pożegnanie. Fred oparł głowę na dłoniach i westchnął.
- Ale mnie nie o to wcale chodziło...
Podniósł się z fotela i udał się do dormitorium.
~Hermiona .
Dziś krótki, bo nie miałam jakichś szokujących pomysłów. Polecam wszystkie blogi, które znajdują się w ulubionych o tam -> ^^
Zamiast się uczyć historii czytam twój wpis:D Chociaż twoje opowiadanie jest lepsze od tych nudnych odkryć geograficznych. Cud ,miód i orzeszki. Zajebioza xd Czekam na nn !
OdpowiedzUsuńcud miód czarownica ! :D zajebiste :D Polecam swój :D dumbledorehistory.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI jak zwykle Snape wszystko popsuł! Ale co zrobić taki już jest.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, jak pisali wcześniej: Cud miód i orzeszki! :)
Pozdrawiam! I mniej, więcej za tydzień zapraszam do mnie!:)
cud miód i orzeszki! ech głupi Snape, że musiał wszystko popsuć.. już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńChyba jestem nie w temacie... wszystkie cztery wpisy powyżej mają "cud, miód i orzeszki"...
OdpowiedzUsuńAle wracając do opowiadania... Zabij mnie! Bo powinnaś! Tyle miałam na głowie, że od dwóch dni tu nie zajrzałam!
Dziękuję za dedykacje ;)
Co do rozdziału... Genialny. Nie powiem, że nie. Nie mam żadnych zastrzeżeń.. No chociaż (xd) reakcja Snape na to, że Fred zna termin pierwszego zadania, była dość ostra...
Dialog Fred i Hermiony w pokoju Wspólnym, mnie rozwalił xd
Z niecierpliwością czekam na kolejna notkę, oby była jak najprędzej ;p
Wspaniałe jest to, w jaki sposób piszesz. Cudownie podkreślone zdania, idealnie dobrane słowa. Jesteś po prostu nie zastąpiona ♥
OdpowiedzUsuńNie zapominając, że u mnie coś nowego :)
Zapraszam serdecznie :)
Justina Bathels [justinabathels.blogspot.com] ♥
nowy rozdział na www.fremionestory.blogspot.com zapraszam :)
OdpowiedzUsuń<3.<3 a gdzie się podziała moja nienawiść do nieksiążkowych parringów? :O widział ktoś ją? :D
OdpowiedzUsuńUBÓSTWIAM TWOJE OPOWIADANIA!!!!!!!!!!!!!!!!!! CHOLIBKA!!!!! EXTRA!!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńPIĘKNY BLOG :* KOCHAM
OdpowiedzUsuńZa szybko rozwijasz ich wątek miłosny...
OdpowiedzUsuń