Dziękuję wam za wszystkie komentarze - wielcy jesteście!
Zdziwiliście się reakcją Snape'a? No cóż.. to tajemnica, ale dowiecie się niedługo wszystkiego ;pp Zapraszam na rozdział siódmy...
VII ~ "Nawet fajnie było być tak przewieszoną przez ramię Freda, biec nie wiadomo gdzie, z możliwością przewrócenia się na schodach w każdej chwili."
Fred samotnie wędrował pustymi korytarzami Hogwartu. Z głową pełną myśli przemierzał najbardziej utajnione części zamku. Szedł powoli nie mając żadnego miejsca obranego za cel. Mózg zaprzątnięty miał tylko jedną jedyną rzeczą. Rozejrzał się na prawo i lewo i ruszył w kierunku biblioteki. Zszedł na dół po schodach i udał się do lochów. Było tam chyba chłodniej niż zazwyczaj, ale rudzielec nie czuł różnicy. Usłyszał tylko głuchy huk i czym prędzej wskoczył za jakiś zakręt. Drzwi od gabinetu Snape'a trzasnęły i ukazał się mistrz eliksirów. Stał koło Dumbledore'a...
- On mówi, że podsłuchiwał. Uspokój się, Severusie.
- PODOBNO podsłuchiwał. Jeśli ktoś z nauczycieli powiedział mu o tym to...
- Na razie zna tylko datę pierwszego zadania. Nie wie nic o naszych interesach.
Snape rzucił chłodne spojrzenie dyrektorowi, machnął szatą i mruknął :
- Czekam do środy.
Po czym odszedł szybkim, wietrznym krokiem. Starzec pokręcił głową i ruszył w przeciwnym kierunku. Młody Weasley z bijącym sercem spojrzał za profesorami. O co chodziło?
Fred długo nie mógł spać. Przez całą noc patrzył w sufit myśląc i myśląc...
Hermiona przeciągnęła się i spojrzała z niesmakiem w lustro.
- Ochyyyda, nie lubię siebie o poranku. - mruknęła do Lavender, która w równie okropnym stanie weszła do łazienki. Umyła zęby, uczesała włosy i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Ubrała się, zarzuciła torbę na ramię i zbiegła po schodach na śniadanie. Rozejrzała się nerwowo, choć nieświadomie w poszukiwaniu jednej osoby. Na widok rudych czupryn kołyszących się przy stole poczuła jakieś wibracje radości w brzuchu. Wskoczyła na ławkę koło Ginny i powitała wszystkich serdecznym uśmiechem. Ron z Harry'm siedzieli w drugim końcu sali. Rudzielec był wyraźnie przygnębiony. "Pewnie domyślił się, że jest zbyt egoistyczny i arogancki..." - prychnęła w myślach Hermiona. Fred grzebał nożem w swoim dżemie, rzucając szatynce ukradkowe spojrzenia. Dostrzegła to po pewnym czasie i zrobiła się czerwona jak pomidor na jej kanapce. Nie dała jednak za wygraną i gdy bliźniak znów na nią spojrzał uśmiechnęła się. Po posiłku wszyscy udali się na błonia. Rozsiedli się pod dębem i patrzyli na siebie nawzajem myśląc co robić. Był to wyjątkowo nudny i leniwy dzień. Pomimo wiadomości o turnieju i czarze ognia, no i.... bliźniaków z eliksirem postarzającym, to był jeden z najdłuższych dni w ich życiu. Wieczorem Fred i George po długim i intensywnym goleniu urządzili pokaz sztucznych ogni. Czy to normalne, że było tak spokojnie? No, właśnie nie.
- Hermiona, musimy porozmawiać. - dziewczynie przeszły po plecach ciarki.
Wstała, odwróciła się energicznie i spojrzała z wściekłością w twarz Rona.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy. - powiedział stanowczo - Ale nie tu.
- Najpierw się wtrącasz, teraz się rządzisz? Wspaniale...
- Chodź. - rudzielec chwycił ją za rękę.
- Puszczaj! - wyszarpnęła się. - Nie będę z Tobą rozmawiać.
- Powinnaś.
- Nie mam zamiaru!
Ron wyciągnął rękę. Bliźniacy podnieśli się z foteli i wyszli przed dziewczynę. Zmierzyli brata lekceważącym spojrzeniem i wskazali jednym ruchem głowy, by sobie poszedł. Czarodziejka opadła na fotel i spojrzała w płomienie. Taaak, Ron był denerwujący.
- Nie martw się, Miona. Nasz brat to palant.
- Ginny dobrze gada! - George stuknął ją w ramię.
- Mhm... - Fred pokiwał głową.
Ale Herma nie była w stanie się nie martwić. "No tak, kolejna nocka z głowy" - pomyślała.
***
- Szybciej! Szybciej! - sapała czarodziejka.
Biegła właśnie z Fredem przez pola. Wiatr omiatał im twarze, a oni pędzili na ostatki jedzenia z kolacji. Szlaban u Snape'a był bardzo długi i bardzo męczący. Przyjaciele zmęczeni dopadli talerzy i z trudem zaczęli połykać wszystko co wpadło im pod rękę.
- Fred, to serwetka!!
Nieopanowany napad śmiechu był bardzo pozytywnym objawem. Zawsze dobrze spało się po takim ciężkim, a jednak zabawnym dniu. Jedzenie momentalnie równo o 23:00 zniknęło ze stołów. Wbiegli po schodach na górę i już spokojnym krokiem do wieży. Chłopak spojrzał na nią i wyszczerzył zęby. Czarodziejka przyglądała mu się przez chwilę. W końcu nie wytrzymała...
- No co?!
Był to błąd. Rudzielec porwał ją na ręce i zaczął biec. W przerywanym śmiechu dało się słyszeć pisk i pojedyncze "postaw mnie!". Zamknęła oczy. Nawet fajnie było być tak przewieszoną przez ramię Freda, biec nie wiadomo gdzie, z możliwością przewrócenia się na schodach w każdej chwili."
- Ej, ale pokój jest tam!
Bliźniak nie słuchał. Postawił ją na ziemi po kilkuminutowym biegu. Hermiona rozejrzała się. Była na wieży astronomicznej.
- No i po co tu jesteśmy?
Fred wzruszył ramionami, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Oparła się o poręcz i spojrzała w niebo. Było tu prześlicznie. Obok niej stanął czarodziej, który objął ją w pasie i przytulił czule do siebie. Nie wyrywała się. Uśmiechnęła się pod nosem. To było nawet przyjemne. Tak, ale jak zwykle nic nie mogło być idealnie.
~ Hermiona .
Ej, strasznie krótkie, ale weny nie mam. ;cc Nie podoba mi się, no ale cóż... Rozdział dla adminek strony "Jaram się Tobą jak Fred Hermioną" :)
- On mówi, że podsłuchiwał. Uspokój się, Severusie.
- PODOBNO podsłuchiwał. Jeśli ktoś z nauczycieli powiedział mu o tym to...
- Na razie zna tylko datę pierwszego zadania. Nie wie nic o naszych interesach.
Snape rzucił chłodne spojrzenie dyrektorowi, machnął szatą i mruknął :
- Czekam do środy.
Po czym odszedł szybkim, wietrznym krokiem. Starzec pokręcił głową i ruszył w przeciwnym kierunku. Młody Weasley z bijącym sercem spojrzał za profesorami. O co chodziło?
Fred długo nie mógł spać. Przez całą noc patrzył w sufit myśląc i myśląc...
Hermiona przeciągnęła się i spojrzała z niesmakiem w lustro.
- Ochyyyda, nie lubię siebie o poranku. - mruknęła do Lavender, która w równie okropnym stanie weszła do łazienki. Umyła zęby, uczesała włosy i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Ubrała się, zarzuciła torbę na ramię i zbiegła po schodach na śniadanie. Rozejrzała się nerwowo, choć nieświadomie w poszukiwaniu jednej osoby. Na widok rudych czupryn kołyszących się przy stole poczuła jakieś wibracje radości w brzuchu. Wskoczyła na ławkę koło Ginny i powitała wszystkich serdecznym uśmiechem. Ron z Harry'm siedzieli w drugim końcu sali. Rudzielec był wyraźnie przygnębiony. "Pewnie domyślił się, że jest zbyt egoistyczny i arogancki..." - prychnęła w myślach Hermiona. Fred grzebał nożem w swoim dżemie, rzucając szatynce ukradkowe spojrzenia. Dostrzegła to po pewnym czasie i zrobiła się czerwona jak pomidor na jej kanapce. Nie dała jednak za wygraną i gdy bliźniak znów na nią spojrzał uśmiechnęła się. Po posiłku wszyscy udali się na błonia. Rozsiedli się pod dębem i patrzyli na siebie nawzajem myśląc co robić. Był to wyjątkowo nudny i leniwy dzień. Pomimo wiadomości o turnieju i czarze ognia, no i.... bliźniaków z eliksirem postarzającym, to był jeden z najdłuższych dni w ich życiu. Wieczorem Fred i George po długim i intensywnym goleniu urządzili pokaz sztucznych ogni. Czy to normalne, że było tak spokojnie? No, właśnie nie.
- Hermiona, musimy porozmawiać. - dziewczynie przeszły po plecach ciarki.
Wstała, odwróciła się energicznie i spojrzała z wściekłością w twarz Rona.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy. - powiedział stanowczo - Ale nie tu.
- Najpierw się wtrącasz, teraz się rządzisz? Wspaniale...
- Chodź. - rudzielec chwycił ją za rękę.
- Puszczaj! - wyszarpnęła się. - Nie będę z Tobą rozmawiać.
- Powinnaś.
- Nie mam zamiaru!
Ron wyciągnął rękę. Bliźniacy podnieśli się z foteli i wyszli przed dziewczynę. Zmierzyli brata lekceważącym spojrzeniem i wskazali jednym ruchem głowy, by sobie poszedł. Czarodziejka opadła na fotel i spojrzała w płomienie. Taaak, Ron był denerwujący.
- Nie martw się, Miona. Nasz brat to palant.
- Ginny dobrze gada! - George stuknął ją w ramię.
- Mhm... - Fred pokiwał głową.
Ale Herma nie była w stanie się nie martwić. "No tak, kolejna nocka z głowy" - pomyślała.
***
- Szybciej! Szybciej! - sapała czarodziejka.
Biegła właśnie z Fredem przez pola. Wiatr omiatał im twarze, a oni pędzili na ostatki jedzenia z kolacji. Szlaban u Snape'a był bardzo długi i bardzo męczący. Przyjaciele zmęczeni dopadli talerzy i z trudem zaczęli połykać wszystko co wpadło im pod rękę.
- Fred, to serwetka!!
Nieopanowany napad śmiechu był bardzo pozytywnym objawem. Zawsze dobrze spało się po takim ciężkim, a jednak zabawnym dniu. Jedzenie momentalnie równo o 23:00 zniknęło ze stołów. Wbiegli po schodach na górę i już spokojnym krokiem do wieży. Chłopak spojrzał na nią i wyszczerzył zęby. Czarodziejka przyglądała mu się przez chwilę. W końcu nie wytrzymała...
- No co?!
Był to błąd. Rudzielec porwał ją na ręce i zaczął biec. W przerywanym śmiechu dało się słyszeć pisk i pojedyncze "postaw mnie!". Zamknęła oczy. Nawet fajnie było być tak przewieszoną przez ramię Freda, biec nie wiadomo gdzie, z możliwością przewrócenia się na schodach w każdej chwili."
- Ej, ale pokój jest tam!
Bliźniak nie słuchał. Postawił ją na ziemi po kilkuminutowym biegu. Hermiona rozejrzała się. Była na wieży astronomicznej.
- No i po co tu jesteśmy?
Fred wzruszył ramionami, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Oparła się o poręcz i spojrzała w niebo. Było tu prześlicznie. Obok niej stanął czarodziej, który objął ją w pasie i przytulił czule do siebie. Nie wyrywała się. Uśmiechnęła się pod nosem. To było nawet przyjemne. Tak, ale jak zwykle nic nie mogło być idealnie.
~ Hermiona .
Ej, strasznie krótkie, ale weny nie mam. ;cc Nie podoba mi się, no ale cóż... Rozdział dla adminek strony "Jaram się Tobą jak Fred Hermioną" :)
Czy ja mam ci przywalić??
OdpowiedzUsuń"Tak, ale jak zwykle nic nie mogło być idealnie"
Czy ty zawszę musisz psuć?? xd
No i nurtuje mnie pytane "Dlaczego z Snape wyszedł z WŁASNYCH lochów, a nie wygonił Albusa?" xd
Oni oboje się rozeszli z lochów. A to dokąd się udał to kolejna tajemnica xd
UsuńTak! Niestety muszę, bo nie miałabym o czym pisać xdd
No dobra, dobra. Następny skończy się dobrze - dla ciebie. :]
Dziękuje Ci ;) Czekam niecierpliwie ;P
UsuńNo właśnie! " Tak, ale jak zwykle nic nie mogło być idealne" ! Co ty piszesz dziołcha! :)
OdpowiedzUsuńI co ukrywa Dumbledor ?
Pisz, pisz bo nie mogę się doczekać!
P.S : może dzisiaj wstawię 4 rozdział! :)
Pozdrawiam!
Nessie
o rany! super rozdział! Pisz szybko następny bo doczekać się nie mogę! i bardzo dziękuje za dedykację :*
OdpowiedzUsuńi jeszcze jedna mała informacja! zmieniłam adres bloga z www.fremione-story.blogspot.com na http://wehavediscoveresomethingmagical.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńAch ... nie da się tego opisać ! wiesz jak ja uwielbiam twój blog? nawet przed szkołą czytałam rozdział xD super. No... 'cud ,miód i orzeszki' :3 Pozdrawiam ! (dawna Emy.)
OdpowiedzUsuńczytać, czytać i czytać... tylko to będę dzisiaj robić już tak się wciągnęłam :D
OdpowiedzUsuńwiesz, potwierdzam, że "miód, cukier i orzeszki" czy jakoś tak :P
OdpowiedzUsuńi jeszcze zacytuję pewną Paulinę "to jest takie jak serce rośnie"
no po prostu... kochane :P