sobota, 13 października 2012

VIII ~ "No tak, jak kłopoty to na maksa."

Okej, wiem nie lubicie tych niepewnych zakończeń ;33 Dzisiaj mam większą wenę niż wczoraj więc... Hmm... Może wam się spodoba. Dedykuję ten rozdział Paulinie z bloga "Hogwart tworzony przez nas" oraz Emy ;] Zapraszam :) Dziękuję za te 1000 odwiedzin!


VIII ~ "No tak, jak kłopoty to na maksa."


Momentalnie odskoczyli od siebie. Rozejrzeli się nerwowo i zaczęli biegać po małej wieży szukając dobrego schronienia. Głos zbliżał się, niemalże czuli oddech rozmówcy na karku. Słychać było coraz wyraźniej pojedyncze słowa. Skrawki rozmów... Pełne zdania... Wskoczyli za kotarę. W tym samym momencie na szczycie schodów pojawiła się McGonagall. 
- Och, no nie wiem Severusie. Ona jest jeszcze strasznie młoda...
- Minervo, to nasze jedyne wyjście.
Chłodny głos profesora wypełnił pomieszczenie. No tak, jak kłopoty to na maksa.
- Czy to na pewno konieczne? Przecież ona jest tylko trzynastoletnią gryfonką!
Fred przysunął się do Hermiony. Nauczycielka stała tuż przed zasłoną.
- Dlatego właśnie zwracam się do Ciebie - rzekł trzęsącym się głosem. - W imieniu Albusa.
Mistrz eliksirów wiedział gdzie uderzyć. Dumbledore w oczach wicedyrektorki był czymś w rodzaju wzoru.
- No dobrze. - szepnęła po chwili - Ale powiedz mu, że dalej tego nie popieram. Gdyby zmienił zdanie niech zjawi się w moim gabinecie. - dodała po czym szybko zbiegła ze schodów.
- Dziękuję. - mruknął.
Hermiona szeroko otworzyła usta. Takie coś wypowiedziane przez Severusa?
Tłustowłosy krążył wokół zegara zahaczając końcem szaty o kotary. Był 10 metrów od ich kryjówki.. 5... 4... 3... 2..
- Snape! - nauczyciel odwrócił się gwałtownie.
- Hagrid! - warknął i ruszył pospiesznie w stronę olbrzyma.
Zmierzył go chłodnym wzrokiem i zbiegł na dół. Gigant pokręcił się trochę po czym poszedł w ślady profesora. 
Po kilku minutach rudzielec spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się. Zrobiła to samo po czym wysunęła się z ramion czarodzieja. Zarumieniona rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Chyba już poszli...
- Masz rację. - odsunął zasłonę i przeciągnął się.
- Przez chwilę było gorąco. - westchnęła.
- Taaak, było blisko.
Sytuacja oziębiła się, gdy wiatr z północy wypełnił całą okolicę. Fred złapał Hermionę za rękę.
- Chodźmy. - szepnął.
Zaczerwieniła się jeszcze bardziej, ale spokojnie zeszła ze schodów. Szli długo rozmawiając jeszcze z Irytkiem i chowając się przed Filchem w Izbie Pamięci. Dotarli do pokoju wspólnego i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Zbliżyli się do siebie. Po sekundzie dziewczyna odchrząknęła.
- Tooo... dobranoc.
- Dobranoc. - westchnął i pocałował ją w policzek.
Czarodziejka różowa jak nigdy wbiegła pospiesznie po schodach i zamknęła za sobą drzwi do dormitorium.
Następnego ranka cała w skowronkach opuściła sypialnię. Wyszczerzyła zęby do Lavender, pokiwała Seamusowi i Lee i czym prędzej pobiegła do Ginny.
- Musimy pogadać.
Śmiejąc się i chichocząc weszły do Wielkiej Sali trzymając się pod pachę. Usiadły do stołu rozglądając się radośnie. Na widok bliźniaków podskoczyły lekko wpadając w jeszcze większe podniecenie. 
- Cześć wam! - krzyknął George uśmiechając się.
- Hejka! - odparła ruda.
Zajęli swoje miejsca i nałożyli jajecznicę. Co pięć sekund wymieniali szczęśliwe spojrzenia. Wszyscy mieli dobry nastrój, wszyscy oprócz...
- Musimy pogadać. - Ron stanął nad szatynką i uniósł brwi do góry.
- Nie mamy o czym. - odparła smarując sobie chleb masłem.
- Znowu to samo... Idziesz czy nie?
- Słyszałeś, że nie ma ochoty. - powiedział Fred patrząc na brata spode łba.
Dziewczyna widząc to wstała z krzesła.
- Zaraz wrócę. - mruknęła.
- W razie czego dzwonimy po karetkę! - zawołał za nią George.
Czarodziejka zaczęła się śmiać.
- To ty wiesz co to jest?
- Nie, ale tak mówią w mugolskich filmach...
Dziewczyna wędrowała za Ronem aż zatrzymali się w sali wejściowej.
- Czego ty chcesz? - warknęła Herma odrzucając włosy w tył.
- Tak szczerze, to cię przeprosić...
Dziewczyna uniosła brwi, ale nie odezwała się.
- Między innymi za to, że zachowywałem się jak pajac...
- Zgadzam się. - mruknęła.
- Jeszcze za to, że przeszkadzałem ci, bez żadnych powodów...
- Potwierdzam.
- Za puszenie się i twierdzenie, że mam rację...
- Dokładnie.
- No i jeszcze za przekształcanie słów Harry'ego.
- No brawo - zrozumiałeś.
Ron spojrzał na swoje buty i zarumienił się.
- Wybacz .
- Ech, w porządku... - dotknęła ręką jego ramienia. - Ale nie rób tak więcej... - dodała po czym spokojnym krokiem ruszyła w kierunku przyjaciół.
- Nie zjadł cię jeszcze? - zapytała Ginny z uśmiechem, gdy przyjaciółka doszła do stołu.
- Nie... Przeprosił. - szepnęła.
- Co?! Wybaczyłaś mu...? - George zrobił wielkie oczy.
Nastolatka kiwnęła głową, Fredowi zrzedła mina.
- Ej, a ty co? Zazdrościsz? - rudowłosa przygryzła wargę.
Bliźniak kopnął ją w stopę.
- Przestań... - pokręcił głową i zabrał się za swoją jajecznicę.
Poranek był wietrzny. Czwórka przyjaciół siedziała pod swoim ulubionym drzewem wrzucając kamienie do wody i drażniąc trytony. Fred zamienił spadającego liścia w skowronka, a George patyk w wesołego jamnika.
- Żeby cię tylko Filch nie zobaczył.
Mimo wszystko - byli dobrzy z transmutacji. Po obiedzie siedzieli przed kominkiem. Wszystkie nastolatki piszczały i gadały tylko o jednym... Wyjściu do Hogsmeade w ten weekend. Ginny i Hermiona siedziały na podłodze patrząc jak bliźniacy grają w zaczarowane, magiczne szachy. Było słonecznie lecz mroźno. Październik był jednym z takich miesięcy w roku, gdzie nigdy nie można było ufać pogodzie.
- Myślicie, że w sobotę będzie ładnie? - spytała rudowłosa.
- Nikt tego nie wie... A co? Wybierasz się z kimś? Wieża na E5. - mruknął Freddie.
- Może... - szepnęła.
Czarodziejki wymieniły tajemnicze spojrzenia.
- Pójdziemy na górę? - zapytała Hermiona.
- Jasne...
- Nigdzie nie idziecie! My też chcemy wiedzieć! - uśmiechnął się George. 
- No to może lepiej nie...
- Oj, Ginny, Ginny... Idziemy do biblioteki? 
- Oj, Freddie, Freddie... Nie masz gorączki?
- Oj, Hermiona, Hermiona...
- Oj, zamknijcie się, zamknijcie! - drugi bliźniak przerwał im uśmiechając się.
Cała czwórka ruszyła w kierunku księgarni. Roiło się tam od uczniów innych szkół. Poszukali książek i zajęli miejsce przy ostatnim wolnym stoliku.
- Przepraszam, ale czy mogę się dosiąść? 
Dziewczyny spojrzały w górę i serca im mocniej zabiły. Krum.
- Yyy... Oczywiście. - westchnęła szatynka.

~ Godzinę później.

- Coś się stało, że z nim rozmawiałam? - Hermiona szła zdecydowanym krokiem za Fredem.
- Tak!
- Niby co?
- No... To!
- Co?!
- To!
- Uch... Jeśli jesteś zazdrosny to mi to powiedz.
- Nie jestem zazdrosny. Nie podoba mi się po prostu, że cię podrywał.
- Czyli jesteś zazdrosny.
Fred stanął i chwycił Hermionę za ręce.
- Nie jestem. - mruknął.
- Na pewno? - uśmiechnęła się.
Westchnął i spojrzał w podłogę. Objął ją ramieniem i ruszył dalej. Czuła się trochę nieswojo spacerując w ten sposób, ale nie zaprzeczała.
- Nie odpowiedziałeś... 
- A muszę?
- Raczej tak.
- Liczyłem na inną odpowiedź.
- To się przeliczyłeś.
Zaśmiał się.
- No dobra, może trochę... - podrapał się po głowie. - Ale to on zaczął.
- Jesteś... dziwny.
- A ty niby nie?
- Mam się obrazić?
- Tego bym nie chciał.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie.
- Chodź ze mną. - wyciągnął do niej dłoń.
Chwyciła ją i ruszyła za nim.
- Dokąd idziemy?
- Nie wiem.
- Świetnie... A zdążymy na kolację?
- Nie wiem.
- A co wiesz?
- ... Nie wiem.
Zaczęli się śmiać. Stanęli na skraju Zakazanego Lasu. Fred położył kurtkę, na której usiedli. Zjedli po babeczce i spojrzeli sobie w oczy. Stąd był doskonały widok na zamek. W jednej chwili Fred objął ją delikatnie i przysunął się. Poczuła lekkie ciarki. Oparła głowę na jego ramieniu. Było jej bardzo przyjemnie. Siedziała tak i siedziała, nie wiadomo ile czasu. Powieki stały się cięższe. Zamknęła je. Czuła się bezpiecznie. Ręka bliźniaka głaskała ją delikatnie po głowie. Ptaki śpiewały, zrobiło jej się ciepło... Westchnęła jeszcze raz i powoli pogrążyła się w sennym otępieniu.

~ Hermiona .

Rozpisałam się o.O Mam nadzieję, że wam się podoba. Obiecałam happy end tego rozdziału więc... Tadaaaam! :) Trzymam kciuki za dużo komentarzy ♥

11 komentarzy:

  1. Słodko! I nareszcie Ron przeprosił Hermę. No i obiecany happy end! :)
    Loffciam ten rozdział!
    Pozdrowienia od Nessie

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *.* Martwię się troche jednak o to, co McGonnagall ma powiedzieć komuś.. Podejrzewam, że Hermionie? No, ale cóż. Jak narazie jest dobrze, chciaż tajemniczo. Powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oo jak słodko! Ron w końcu przeprosił Hermionę :3 ja już chcę szybko następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ginny... Prawda? Jak nie Hermionie to Ginny? xd No w końcu Happy end! Ale nie na długo co? Kolejny rozdział= kolejne nie happy endowskie zakończenie... Rozpisałaś się? Toż to kłamstwo! Pisz dłuższe notki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej weź. xd Staram się tak ;pp Jam ma być dłuższe to... dobra, ale chyba se nie dam rady xDD Za niedługo dodam ;P
      No ktoś w końcu musi was, kurczę trzymać w napięciu ♥
      Nie wiem czy Ginny. Po prostu jakiejś gryfonce xD

      Usuń
    2. No dowaliłaś jak Longbottom do eliksiru!
      Jakieś gryfonce xd Piszesz i nie wiesz co będzie się działo z jakąś gryfonką? xdd

      Usuń
    3. Dokładnie tak ! A ty myślisz, że ja wiem po co oni chodzili wtedy do Zakazanego Lasu?! xD Ja to na bieżąco wymyślam xDD Ale już dodaję więc się ciesz :)

      Usuń
  5. Och ,szybko napisałaś :3 Z racji tego ,że była u mnie przyjaciółka nie mogłam przeczytać tego rozdziału . Uwielbiam twoje opowiadanie , tylko błagam... nie kończ:D Dla mnie to by był cios prosto w serce. Ach!*łapie się za serce* to jest fantastyczne. Oby tak dalej. Miona (dawniej Emy:3)

    OdpowiedzUsuń
  6. mega emocje :D <3
    No i Ron si wreszcie zachował jak mężczyzna ;)

    OdpowiedzUsuń