poniedziałek, 15 października 2012

XI ~ "Ta miękka szata, te poczochrane włosy, te perfumy..."

No więc wiem, że mało kto czyta te moje wstępy, ale chciałam wam powiedzieć, że strasznie się cieszę, że komentujecie ♥ Wiecie, że to wy mnie motywujecie do pisania? :3 Cieszę się, że blog ogólnie się podoba. Dziękuję wam, że ze mną jesteście. Nawet nie możecie sobie wyobrazić ile to dla mnie znaczy ♥ Kocham was za odwiedziny. I... jeśli wpiszecie w google "fremione blogspot" ostatnie na pierwszej stronie - moje xd ^^ Dobra, rozpisałam się. Wpis dedykuję Wiktorii i Wici ;P + Mojej wiernej czytelniczce Karolinie Olszówce ~ 100 lat ♥ Dodatkowo oczywiście dla Elizabeth Sheen i Julii Sz. Oraz tradycyjnie wszystkim, którzy trwają w czytaniu tych moich wypocin. Zapraszam na 11 ;)


XI ~ "Ta miękka szata, te poczochrane włosy, te perfumy..."


Biegli przez błonia trzymając się za ręce. Świat się dla nich nie liczył. Nie chcieli myśleć o niczym... O tym co pomyślą inni, o szlabanach, o zadaniach, cieszyli się sobą. Byli szczęśliwi. Po prostu szczęśliwi. Nie potrzebowali niczego więcej. Tylko chcieli to szczęście zatrzymać i schować gdzieś głęboko... By nie uciekło, by nie odfrunęło, nie zniknęło. Weszli do Wielkiej Sali szczerząc zęby do wszystkich naokoło. Dosiedli się do swoich przyjaciół kiwając dłońmi na przywitanie. 
- Nooo... Więc jak wczoraj było? - zapytała Ginny gdy tylko ujrzała uśmiechniętą Hermionę.
Czarodziejka wymieniła z Fredem radosne spojrzenie.
- Normalnie. - westchnęła.
Rudowłosą nie usatysfakcjonowała taka odpowiedź, ale po kilku próbach dała sobie spokój i z ponurą miną zabrała się za pudding.  Luna patrzyła na nich przez tęczowe okulary z niebieskimi oprawkami i uśmiechała się tajemniczo. Hermiona czuła, że szkiełka mają moc pokazywania emocji, więc pokryła się tylko szkarłatnym rumieńcem i zwróciła wzrok na swoje buty. Z radości zaczęła energicznie machać nogami w tył i w przód kopiąc przy okazji obrażonego na cały świat Rona. 
- A ciebie osa znowu ugryzła? - uniosła brew widząc minę przyjaciela.
- Nie. - burknął.
- No to o co ci chodzi? Uśmiechnij się. Mamy taki piękny, słoneczny dzień!
- A ty co Felix Felicis zażyłaś? - warknął.
Spojrzała z urazą w stronę rudzielca i kiwnęła głową do znajomych.
- Chodźmy stąd, z nim nie warto dziś rozmawiać.
Podniosła się energicznie, zarzuciła włosy do tyłu, ponagliła gestem całą resztę i ruszyła biegiem na błonia. Coś musiało stanąć jej jednak na drodze. Tym czymś, albo raczej tym kimś tym razem był...
- Dzień dobry panie profesorze! - westchnęła na widok Snape'a. - Taka piękna pogoda, a pan takie ciemne ciuchy nosi!
- Granger, nie twoja sprawa w co ubiera się nauczyciel eliksirów. Idź roznosić swoje szczęście gdzie indziej. - Machnął szatą i ominął szatynkę szerokim łukiem.
- A co pan taki smutny! Jutro pierwsze zadanie turnieju. - George wyszczerzył zęby w stronę tłustowłosego.
- Jeśli chciałbyś wiedzieć to liczę na to, że Pottera zeżre jakiś potwór.
- Niech pan lepiej nie siedzi w pierwszym rzędzie, bo poczwara się przestraszy!
- Weasley, jeszcze jedno słowo, a zarobisz dwutygodniowy szlaban.
- A to pierwszy raz? Pan lepiej znalazłby sobie jakieś hobby!
- Na przykład zasmradzanie korytarza łajnobombami?
- Pan to powiedział, ale to dobry plan na przyszłość.
- A potem co? Azkaban?
- Świetnie! Proszę pana, nie wiedziałem, że pan taki ambitny...
- Zamknij się, Weasley. Środa po lekcjach u mnie w gabinecie. - obdarzył bliźniaka morderczym spojrzeniem i ruszył w stronę stołu.
W wesołym nastroju rudzielec dołączył do grupy, która moczyła już nogi w jeziorze.
- Uważajcie na trytony!
- Przeżyją... - westchnęła Luna.
- Nie byłabym taka pewna. zaraz George zamoczy stopy! - wszyscy wybuchnęli śmiechem podczas gdy Ginny zaliczyła lodowatą kąpiel.
- No, weź! Mimo zaklęcia rozgrzewającego, to wcale nie daje takiego ciepła!
Wyciągnęła rękę w stronę brata, który chwycił ją ochoczo. Był to błąd. Po kilku sekundach oboje chlapali się w chłodnym zbiorniku próbując wciągnąć resztę. Fred siedział blisko Hermiony. W pewnym momencie złapał ją za rękę. Zdziwiła się, ale po chwili zorientowała się o co chodziło rudzielcowi. Podał jej świstek pergaminu. Schowała go do kieszeni spodni, postanowiła przeczytać go potem na osobności. Po długim unikaniu wzroku gryfonów, którzy chcieli dowiedzieć się wszystkiego z wczorajszego dnia, udało jej się w końcu wymknąć do łazienki. Usiadła na podłodze i wyjęła pomiętą kartkę. Spojrzała na zgrabne, faliste pismo i uśmiechnęła się pod nosem.

 "Droga Hermiono,
Wiem, że mógłbym poprosić cię o to osobiście, ale wśród tylu gapiów nie chciałem ryzykować. Spotkajmy się dziś na Wieży Astronomicznej o północy. Będę czekał . Całuję, Fred."

Westchnęła cicho i złożyła liścik z powrotem. 
- Ooo, a co to takiego?
- Emm... Witaj, Marto. - uśmiechnęła się. - To...? To jest... nic.
- Nic? Jakim cudem nic jak widzę, że coś??
- No... Po prostu nic.
Jęczący duch wyciągał przeźroczyste dłonie po pergamin. Nastolatka energicznie wstała i szybko schowała kartkę do torby. Pomachała duchowi na pożegnanie i wyszła pospiesznie z toalety. Cały dzień rozglądała się potem za rudzielcem, z którym miała się spotkać. Nigdzie go nie było. Nie pojawił się nawet na obiedzie! Dziewczyna zaczęła się martwić o co właściwie w tym wszystkim chodzi... Spuściła głowę i niechętnie zaczęła mieszać łyżką w talerzu zupy. Jej dobry humor z każdą sekundą malał, a powracało dawne zmartwienie dnia... Co się dzieje? Gdzie jest bliźniak? O co chodzi? Odechciało jej się wszystkiego. Odechciało jej się jeść. Nie cieszyła się już nawet z turnieju trójmagicznego. Nic. Czuła w środku jakąś pustkę. Odłożyła energicznie talerz i wyszła z Wielkiej Sali. Chciała być sama. Wbiegła po schodach do pokoju wspólnego. Wyciągnęła się na kanapie i obdarzyła kominek łagodnym spojrzeniem. Przymrużyła oczy i uśmiechnęła się. Wszystko z jej głowy wyparowało pod wpływem ciepła, poczuła się rozluźniona, powoli zamknęła oczy i przysnęła. 
Obudziło ją dudnienie wiatru za oknem. Sucha gałąź obijała się o szybę wychodzącą na Zakazany Las, gdzie jeszcze na początku roku wymykali się bliźniacy... Bliźniacy. Fred i... Chwila, moment Fred! Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. 15 minut po dwunastej. Podniosła się pospiesznie z kanapy i wybiegła z pomieszczenia. Nie zadbała nawet o to by być cicho, założyć pelerynę niewidkę, czy chociaż... włożyć buty. Biegła przed siebie. Zapomniała już o tajemniczym zniknięciu chłopaka. Chciała go znów po prostu ujrzeć, tak po prostu spojrzeć mu w oczy... Tak po prostu wtulić się w jego ramię... tak po prostu móc być blisko niego. Tak... po prostu. Stanęła na szczycie Wieży i rozejrzała się nerwowo. Gdzie on się podziewa?! W końcu przy samej poręczy ujrzała niewyraźny kształt. Radość wpełzła znowu do jej serca. Nie myślała co robi. Podbiegła do nastolatka i wskoczyła mu na plecy. Przytuliła się do niego i westchnęła głęboko. Pociągnęła cicho nosem. Ta miękka szata, te poczochrane włosy, te perfumy... Zawahała się przez chwilę. To nie ta przyjemna i delikatna w zapachu woda kolońska. Odskoczyła gwałtownie. Chwyciła za ramię chłopaka i odwróciła go momentalnie. Spojrzała z nienawiścią w jego wredne, Ślizgońskie oczy. Malfoy?! Co on tam robił?! Jakim cudem?! Nie wiedziała co nią kieruje. Była wściekła. Wyprostowała dłoń i z całej siły uderzyła Dracona w policzek. Nie mogła pojąć tego co się dzieje. Z kieszeni blondyna wyleciała pusta fiolka. Podniosła ją szybko i otworzyła. Poczuła znajomy, cuchnący odór. Eliksir wielosokowy. Jak ten kretyn, ten gamoń śmiał w ogóle... Nie mogła przełknąć tej myśli.
- Brawo, udało ci się. Żart się udał! - wrzasnęła i wyciągnęła różdżkę.
- Granger, to nie tak, ja...
- Zamilcz! Tarantallegra!
Spojrzała ostatni raz z nienawiścią w stronę niebieskookiego Ślizgona. Otarła pojedynczą łzę, która mimowolnie wcisnęła jej się do oka i czym prędzej opuściła tamto miejsce. Nie umiała pozbierać myśli, ogarniała tylko jedną bardzo istotną rzecz. Fred gdzieś zniknął. Nie było go przy niej... Teraz, gdy był jej tak bardzo potrzebny...

~ Hermiona .

I jak? :D Moim zdaniem akcja zaczyna się coraz bardziej rozkręcać i powoli wciągać. Słówko do Elizabeth Sheen - Nie, nie mogłam tego bardziej rozpisać ♥

12 komentarzy:

  1. O rany! dlaczego w tym momencie skończyłąś? ja już chcę szybko następny! please! i dziękuje za dedykację ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie wciąga i to bardzo ^^ Kurcze, głupi Drako, ale mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. :D
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie nie wiem co ci napisać ,notka cudowna ,aż brakuje mi słów żeby napisać co myślę ^^. Robi się coraz ciekawiej ale Draco najchętniej bym udusiła. A tak zmieniając temat musiałam zmienić adres bloga przez powody o których po prostu już nie mam siły pisać ,tutaj jest nowy adres : http://a-new-generation-of-hogwarts.blogspot.com/. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny super rozdział! Nie wiem, co jeszcze napisać, ale bardzo mi się podobał!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde ! Taki moment, no żesz... jak mogłaaaś . :C No nic... ty tu rządzisz xd
    Notka super, brak mi słów. Teraz pytanie "Gdzie jest FRED?!" Oh God Why?
    ~Miona

    OdpowiedzUsuń
  6. nie będe się rozpisywać bo nie wiem co pisać notaka jest boska pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedno pytanie... Gdzie Fred?
    I zastanów się kobieto! To Dramione czy Fremione? xd
    I znowu marudzę, że tak krótko! No weź! Co najmniej 20 stron w wordzie ma liczyć rozdział! Może wtedy długość będzie odpowiadać... xD
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    A rozmowa Georga i Snape? Cudo! Ja chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fremione, a tu nie chodzi, że Draco się zakochał, nieeee xD Buahahahaha ;P Mam mroczne plany . ;P

      Usuń
    2. Już się boję.. xd

      Usuń
  8. kocham ten rozdział!!! śmiałam się przy nim w głos i zakrywałam dłonią usta ze zdziwienia... uwielbiam Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Okeeej... Czy tylko dla mnie to takie oczywiste, o co chodzi z tym Malfoyem? Ech...
    Akcja za szybko.
    Czepiam się.

    OdpowiedzUsuń