No witajcie ^^ Napracowałam się nad tym rozdziałem i mam
nadzieję, że się wam spodoba. No to zapraszam na rozdział 13 J
Dedykacja dla ~ Miony i adminki strony Tłuste włosy? Pff. Ja i tak Cię kocham.
XIII ~ „W tym właśnie momencie to ujrzeli. Drzwi do gabinetu Snape’a otworzyły się gwałtownie.”
Hermiona stała
przyciskając swoją głowę do ramienia Freda. Łzy leciały jej stróżkami, nie
nadążała z ich wycieraniem. Nie mogła patrzeć w tamto miejsce. Była
wstrząśnięta. Rudzielec jakby oniemiał, stał przytulając czarodziejkę i nie
mógł się w żaden sposób poruszyć. Nie wiedzieli ile czasu zajęło im
otrząśnięcie się, ale już na pewno było grubo po 12:00. Granger wyszła zza
drzewa podnosząc swoje rzeczy spod ławki. Chwyciła bliźniaka za rękę i ruszyła
w kierunku zamku. Patrzyła w stronę, w którą udał się Snape z McGonagall i
Ginny. Chciała krzyknąć, wyrwać się, pobiec… Nie miała sił. Nogi się pod nią
uginały, jej wyraz twarzy wskazywał na
to, że ktoś potraktował ją obliviate – nie wyrażał nic. Z niemałym
kłopotem dotarła na korytarz przed pokojem wspólnym gryfonów. Spojrzała na
obraz, mruknęła „Quidditch przez wieki” i ślimaczym krokiem ruszyła w stronę
kanapy. Usiadła i zapatrzyła się w płomienie. Kolejna kropelka spłynęła jej po
policzku. Ogień kojarzył jej się z Gin. Właściwie wszystko co teraz było w
saloniku kojarzyło jej się z młodą Weasley. Pierwszy raz wkurzała ją czerwień,
której było tam wyjątkowo dużo. Skuliła się i spojrzała na tępą buzię rudzielca
siedzącego obok. Zerknęła na jego oczy – tylko one potrafiły pokazać co
naprawdę czuje chłopak. Chwyciła go za dłoń. Nie poruszył się. Patrzył
nieobecnym wzrokiem w podłogę, jakby ktoś go zamroził. Szturchnęła go w ramię.
- Wszystko będzie
dobrze… - mruknęła niepewnie.
Sama w to nie
wierzyła, ale trzeba było coś powiedzieć. Obdarzył ją smętnym spojrzeniem i
przyciągnął do siebie. Objął ją czule i pocałował w czoło. Westchnęła cicho i
zamknęła oczy. Oparła się o niego i zaczęła myśleć. Była załamana. Co stało się
jej najlepszej przyjaciółce? Najpierw Fred, teraz jego siostra… To jakiś spisek
na rudą młodzież? Nie wiedziała co myśleć. Czuła się pęknięta na pół. Coś się w
niej gotowało. Coś co w pewien sposób dodawało jej odwagi. Mogłaby teraz wstać
i pobiec za nimi. Rzucić się na Severusa i trzepnąć go po głowie… Gdyby gdzieś
nie wyparował. Podniosła ciężkie powieki i zerknęła na zegar – czas na obiad.
Hermiona powoli
obracała swój talerz na wszystkie strony. Nie wiedziała jak zabrać się za
jedzenie. Wyraz twarzy bliźniaka wskazywał na to samo. George podbiegł do nich
szybko i opadł na ławkę szczerząc zęby. Widząc ich miny wyczuł, że coś jest nie
tak. Nikt nie miał siły powiedzieć mu o co chodzi. Nastolatka położyła łokcie
na stół i oparła głowę. Nic się dla niej teraz nie liczyło. Była zdenerwowana, załamana,
flegmatyczna…
Szła energicznie
korytarzem przewracając wszystkich po drodze. Była wściekła. Za nią biegiem
kroczył zbulwersowany Fred. Znaleźli się w lochach. Było tam ciemno, mrocznie i
ponuro. Nic nowego. Kroczyli w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów. Czarodziejka
wyciągnęła pięść i zamachnęła się by zapukać. W tej samej chwili z otworu
wyszedł Malfoy, w efekcie czego uderzył mocno w ścianę. Podniósł się
gwałtownie. O dziwo na jego twarzy nie malował się gniew, raczej coś typu
smutku i rozpaczy. Fioletowy znak na czole stawał się coraz wyraźniejszy.
Popatrzył powoli po wściekłych gryfonach. Automatycznie powróciło do niego jego
ślizgońskie zacięcie.
- Czego tutaj
szukacie?! – warknął.
- Na pewno nie guza,
ty już jednego masz. – odparł Fred.
- Co ty, Weasley i ta
szlama tu robicie?!
Rudzielec zamachnął
się. Dziewczyna złapała go szybko za nadgarstek.
- Nie warto… -
mruknęła.
- Przyszedłem cię
ostrzec, ty mały…
- Fred!
- … gnomie – dodał
niewinnie.
- Lepiej.
- Nie zbliżaj się do
Hermiony!
- Popatrzcie
biedaczyna mi grozi! Jestem zdziwiony, że cię na to stać …
- Odszczekaj.
- Bo co?
- Zobaczysz… -
podszedł do niego.
- O jeny, jak ja
strasznie zobaczę! Jak on mi okropnie pokaże! Oooo!
W tym właśnie momencie
to ujrzeli. Drzwi do gabinetu Snape’a otworzyły się gwałtownie. Stał w nich
wściekły profesor. Wrzeszczał na nich i krzyczał. Oni stali jak skamieniali.
Zobaczyli coś czego nie chcieli. Za profesorem na wielkim stole leżała
nieprzytomna Ginny… Malfoy odepchnął nauczyciela i wpadł do pokoju. Odgarnął
włosy z twarzy trzynastolatki i zrobił minę jakby zjadł coś kwaśnego. Smętny
wyraz błąkał się po jego obliczu. Otarł policzek. Czyżby Dracon płakał? Wybiegł
z pomieszczenia tak gwałtownie, że nawet nie zauważył mistrza eliksirów
leżącego na podłodze. Hermiona wpatrywała się szerokimi oczami w nieruchome
ciało. Obraz zaczął robić się czarny… Nie widziała nic. Przestały docierać do
niej krzyki Severusa. Osunęła się po ścianie i upadła na podłogę.
Oślepił ją jasny
blask. Lampa w skrzydle szpitalnym wisiała tuż nad jej twarzą. Odsunęła ją
jednym gestem.
- Hermiona, ty żyjesz…
- usłyszała ulgę w głosie rudego chłopaka.
- A czemu miałabym nie
żyć? – spytała chwytając się za bolącą głowę.
- Leżysz tu już 3 dni…
- Co takiego? A co z
Ginny?!
- Ech, rozmawiałem z
Minerwą. Powiedziała, że gadała z naszą matką. Jeśli ona zdecyduje, że powie o
co chodzi to powie, jeśli nie… Dowiemy się w swoim czasie… - mruknął. – Ale…
Molly nie może powiedzieć.
- Co? Dlaczego? Nie
widzi, że się martwicie? George, Ron, ty…
- Widzi, ale nie może.
- CZEMU?!
- Zmutowana roślina
argentyńska, która powoduje puchnięcie języka gdy tylko się jej dotknie… Mama
dostała w upominku.
- Oj, wybacz… Tak mi
przykro.. – złapała go za rękę.
Pogłaskał ją i
uśmiechnął się smutno.
- A… Draco?
- Słucham? – zdziwił
się
- Draco. O co mu
chodziło?
- Jeszcze do tego nie
doszliśmy… ech, jest ostatnio jakiś dziwny. Zaczął się z nami witać.
Dziewczyna wybuchła
śmiechem. Rudzielec potrafił poprawić jej humor nawet w najciemniejsze,
najsmutniejsze dni. Może za to go tak uwielbiała?
Minął tydzień. Po
szkole krążyły różne plotki dotyczące młodej Weasley i Malfoya. Było to ściśle
tajne, więc wiedzieli o tym tylko wszyscy. Nastolatka dalej nie rozgryzła
tajemnicy wieży i blondyna, ale czuła, że niedługo wszystko się wyjaśni. W
całym Hogwarcie trwały przygotowania na bal. Ach, bal… „Jeremy znalazł sobie
inną partnerkę. Twierdzi, że Gin nie obudzi się do Wielkanocy… Wredny, mały
szczur!” Stali właśnie na jednym z korytarzy. McGonagall usadziła wszystkich na
miejscach i zawołała Filcha z wielkim gramofonem. Zaczęły się próby do tańca.
Nastolatka włożyła wysokie buty i zaczęła się przewracać wpadając co chwila w śmiech.
Żałowała, że nie ma z nią jej najlepszej przyjaciółki. Stanęła naprzeciw Rona.
- Heeej, jestem
wyższa! – uśmiechnęła się.
- Tylko w tych butach.
– mruknął. – Ja mam normalnie prawie dwa metry.
- Dwa metry?! Chyba w
szpilkach i cylindrze!
Parvati i Lavender
dostały głupawki. Fred porwał szatynkę na ręce i zaczął z nią biegać po całej
Sali. Lee z George’m puszczali fajerwerki… tak wyglądały próby walczyka.
Minerva zadecydowała, że potrzebują jeszcze sporo pracy…
- W każdy wtorek,
czwartek i piątek – krzyknęła. – Uczycie się tańczyć! Nie ma odwrotu!
Jęki żalu i smutku
poniosły się po całym holu… Z małymi wyjątkami.
- Hermiona! – do
kuśtykającej nastolatki biegła Luna.
- Cześć!
- Coś się stało? –
spytała.
- Jakbyś tańczyła po 4
godziny w butach na obcasach też miałabyś odciski i zły humor…
- Nie do końca! Jak
byłam mała chodziłam w szpilkach po polu żeby zapobiec pojawieniu się kokosunów
w zbożu…
- Że czego?!
- Kokosunów… Są to
stworzonka, które…
- Dobrze, rozumiem! –
uśmiechnęła się.
Dziewczyna siedziała
wieczorem mocząc stopy w gorącej wodzie. (Jak dobrze, że zna tyle zaklęć
domowych!) Zasypiając myślała tylko o swojej najlepszej przyjaciółce. Miała
ostatnio tyle problemów na głowie… Potrzebowała jakiejś dobrej rady. Fakt,
faktem był przy niej Fred, ale potrzebowała kogoś bliskiego… Kogoś takiego, kto
by z nią był, siedział przy niej trzymając ją za rękę mówiąc „Nie martw się,
kochana! Dasz radę!” i doradzając w sprawie „Jaką sukienkę mam ubrać na bal?”.
Przecież rudzielec nie będzie przymierzał z nią różowych kapeluszy malując
paznokcie…
~ Hermiona .
No dobra! Co wy na to? Podobało się? 3 i pół strony A4 i takie krótkie.? :CC
Rozdział udany C: Och.. martwię się o Ginny :c Biedna. Następna notka to będzie już bal? :D
OdpowiedzUsuńPS. Ciekawość. xD
Pozdrawiam !
~Miona
Zobaczysz ^^
UsuńExtra! Ale dalej nie wiem, co z Ginny!
OdpowiedzUsuńBiedna Herma, nie ma przyjaciółki...
Ale i tak mi się podoba!
A to adres mojego nowego bloga : http://niewaznejakniklesaszanse.blogspot.com/
Zapraszam!
I pozdrawiam...
Nessie :*
Notka jest przecudowna *__*. Ciągle się zastanawiam co będzie dalej? Co się stało z Ginny? Czekam na NN. Pozdrawiam ;D
OdpowiedzUsuńCudowny! końcówka mega! ech no ja też jestem ciekawa co się dzieję z Ginny :3 pisz szybko następną notkę <3
OdpowiedzUsuńZaje.iste.
OdpowiedzUsuńTylko błagam, niech Draco nie będzie z Ginny o___O
W żadnym wypadku.
Niech się okaże, że ktoś go zaczarował O___O
cokowiek xD
zgadzam się z tą wyżej ;D
UsuńSpokojnie... Ale nie powiem o co c'man . xDD
Usuńwow, na prawdę mi się podoba ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;P
och kocham Cię, kocham! <3 piękne *U*
OdpowiedzUsuńJeej , że Dracon i Ginny ? Łooł , dziwny zwrot akcji , ale świetny ♥ Piszesz cudownie :D
OdpowiedzUsuń~ Kedavra.
Plusik za wzbogacenie fabuły... Aczkolwiek nie trafiłaś w moje gusta, po prostu nie chce mi się juź czytać tego bloga...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę