XVIII ~ "Stary, nie załamuj się... Zrobimy tak..."
- Dziękuję Ci bardzo... - mruknęła ponuro Hermiona chwytając kubek z gorącą czekoladą.
- Ej, nie obrażaj się! To nie moja wina, że wpadłaś do jeziora... Poza tym ja też jestem mokry... - rudzielec złapał się za włosy.
- Ale to ty, Fred wlazłeś na ten lód na wodzie...
- A tego... to już jakoś nie pamiętam.
Nastolatka trzepnęła go w ramię i uśmiechnęła się.
- Gamoń...
Słońce pomału chyliło się ku dołowi. Śnieg zasypał już połowę chatki Hagrida, a Kieł tonął w lawinie bieli. Było mroźno. Tylko jedna gryfonka biegła rozgrzana przez błonia kierując się w stronę Zakazanego Lasu. Koło drzew powiewała czerwona peleryna.
- Chciałeś mnie widzieć? - uśmiechnęła się promiennie.
- Hermionina... - Krum uchwycił jej dłoń i przybliżył do swoich warg.
- Coś się stało...?
- Ni, nic... Chciłbym tylko ci o cuś poprosić.
- To znaczy?
- Tak si żem tilko zastanawiał, ci...? - zająknął się i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Czy...?
- Ci nie pośłabyś zy mną na bal za tidzień?
Szatynka powoli zrobiła krok w tył.
- Um, Wiktor ja... - zerknęła w stronę zamku skąd dochodziły ciche wybuchy kolorowych fajerwerków. - Wiesz, bardzo bym chciała, ale... Niestety nie mogę. - spuściła oczy, pocałowała chłopaka w policzek i odeszła pospiesznie.
Dlaczego wysoki gracz quidditcha, w którym kochają się wszystkie dziewczyny zaprosił właśnie ją? Co na to powie bliźniak? Tak, lepiej jeśli wcale się nie dowie... W tej właśnie chwili wpadła na rudzielca w drzwiach wejściowych.
- Słoneczko!
Hermiona szybko powędrowała dłonią do jego czoła.
- Dobrze się czujesz?
Zaśmiał się.
- Absolutnie!
- Czy aby na pewno...?
- Lepiej się nie czułem... - mruknął i zbliżył się do dziewczyny.
Przysunął swoją twarz do jej twarzy.
- Hej, gołąbeczki! - jakby nigdy nic pomiędzy nimi przebiegł George potrącając po drodze wszystkie przedmioty.
Za nim gonił wściekły Snape z różowymi włosami. Czarodziejka zatkała usta dłonią by powstrzymać się od wybuchu śmiechu.
- Na co się tak gapicie?! - profesor machnął szatą i zniknął w głębi zamku.
- A temu co się stało?! - zarechotała.
- No wiesz... Trochę farby w eliksirze powodującym wybuch, który stał na jego biurku... Nic wielkiego. - poprawił kurtkę i odgarnął włosy z czoła.
Spojrzała chłopakowi w oczy i uśmiechnęła się.
- No co?
- No nic...
Złapała go za rękę i skierowała się do Wielkiej Sali.
- Proszę, proszę, proszę... Miałam rację, że coś mnie ominęło. - za nimi rozległ się wesoły, dziewczęcy głos.
Hermiona automatycznie puściła dłoń Freda i odwróciła się szybko. Siostra bliźniaka w podskokach poszła na swoje miejsce i rozsiadła się wygodnie puszczając im oko. Zaróżowiona nastolatka dołączyła do chichocącej przyjaciółki.
- No weź już przestań... To nie tak jak myślisz.
- Mhm... - mruknęła przeżuwając kanapkę z serem.
* Wieczorem w dormitorium dziewcząt.
- No weź już przestań!
- Chodzisz z moim bratem! - zaśmiała się.
- Nieprawda!
- Serio...?
- Znaczy, no to nie tak... Ja...
- Nie tłumacz się. - poklepała ją po twarzy i zaczęła się pakować.
Szatynka uniosła brwi w górę.
- A co ty wyrabiasz?
Rudowłosa zatrzasnęła z hukiem wieko kufra i spojrzała z niewinną miną na Hermionę.
- Nic...
- Ginny...
Westchnęła donośnie.
- Jutro wyjeżdżam...
- Słucham? Dokąd...
- Na... poszukiwania.
- Kogo...? Chyba nie...
Przytaknęła.
- Gin!
- Co?!
- Nie możesz...
- Mogę. Nie będę tego robić ja tylko...
- Tylko co?
- Mój umysł opętany przez eliksir. - wzruszyła ramionami i kontynuując swoją poprzednią czynność mruczała coś pod nosem o samodzielności. - Ja sobie dam radę... A ty w tym czasie będziesz sobie tańczyć z Fredem, o.
- Może nie będę z nim tańczyć...
- Co?! - wieko ponownie się zatrzasnęło trafiając tym razem we włosy trzynastolatki. - Auć...
- Po prostu... Bal za tydzień, a on nawet nie zagadnął na ten temat.
- Kretyn. Pogadam z nim, nie martw się...
- Nie chcę żebyś z nim rozmawiała! Chciałabym żeby jego propozycja wyszła od niego, a nie od jego siostry.
Ginny zaśmiała się.
- Nie pytać?
- Nie pytać.
- No, ale...
- Ćśśśśśś... - przytknęła jej palec do ust i uśmiechnęła się. - W razie co mam opcję rezerwową.
Wtuliła się w poduszkę i zamknęła oczy.
- Co?! Jaką?!
- Dobranoc...
- No weź!
Dziewczyny siedziały długo, bardzo długo. Dopiero po północy rudowłosa udała się do siebie. Nie mogły się rozstać. Przytulały się. Czuły, że następne spotkanie może być dopiero za kilka miesięcy. Płakały...
Hermiona obudziła się o 6:00. Powoli wygrzebała się z łóżka i przetarła oczy. Nakarmiła Krzywołapka i stanęła przed lustrem.
- Ugh... Masakra.
Uczesała się, ogarnęła makijaż, wyperfumowała się, ubrała i zeszła na dół. Zajęcia zleciały jej powoli. Po lekcjach wolnym krokiem wędrowała przez zaludnione korytarze. Coraz rzadziej widziała bliźniaków. Coraz częściej zdarzało się, że wymieniała tylko krótkie "cześć" z Fredem i pędziła dalej w wir nudnej monotonii życia. I tak przez kilka dni. Był piątek - 4:00 rano, dwa dni do Wigilii, a ona czuła, że mniej czasu spędziła z rudzielcem chyba tylko w ostatni dzień roku szkolnego dwa lata temu. Siedziała na balustradzie w wieży astronomicznej kiwając się niebezpiecznie.
- A to mądrze tak samej...? - mruknął cicho głos z wnętrza sali.
Przerzuciła prędko nogi na drugą stronę i rozejrzała się po pomieszczeniu. Z ciemności wyszedł Malfoy.
- Ach, to ty...
- A myślałaś, że kto? - przytulił ją na przywitanie.
- A, nikt ważny...
- Ciężko ci bez Ginny? - wypalił prosto z mostu.
Uniosła brwi.
- No wiesz...
- Ona już pojechała tak? Kiedy?
- No, więc ona...
- Dotarła już jak myślisz?
- CHWILECZKĘ! - krzyknęła. - a skąd ty w ogóle wiesz, gdzie jest Weasley.
- Nic takiego nie mówiłem...
- O co ci chodzi, bo...
- O nic! Rozumiesz?! - i wybiegł.
To było naprawdę dziwne przeżycie. Wróciła na swoje poprzednie miejsce i zmarszczyła czoło. O co chodzi?!
Tego dnia miał być wypad do Hogsmeade. nagle coś jakby ją trzasnęło w twarz. ONA NIE MA SUKIENKI! Przed pokazaniem Filchowi zgody chwyciła za rękę Lunę i przyciągnęła do siebie.
- Pójdziesz ze mną po...
- Sukienkę? Wyczytałam to zmartwienie z twoich oczu. - dodała widząc zdziwioną minę szatynki.
Ruszyły w kierunku kolorowych kamieniczek...
Przeglądały wystawy, kolorowe kreacje lśniły na tle białego puchu pokrywającego sklepowe okna.
- Możemy również iść do Ateny!
- Gdzie...?
- Do Ateny... - Luna wskazała spokojnie palcem szary, brukowany budynek.
- Że tam...?
- Zaufaj mi!
Chwyciła ją za rękę i ruszyła przez zaspy. Zadzwonił mały dzwoneczek przy drzwiach. Zza lady nagle wyskoczyła pulchna kobieta w żółtej sukience i słonecznych okularkach.
- Witajcie... Tak czułam, że przyjdziecie! - podskoczyła i pociągnęła Granger w stronę wieszaków. Lovegood pognała za nimi. Zanim Herma zdążyła coś powiedzieć, szwaczka zaczęła zarzucać na nią tonę ozdób, materiałów i przypinek. Po kilku sekundach okręciła parę razy różdżkę i spojrzała na swoje dzieło.
- I co myślisz kochana?
- Jest przepiękna... - mruknęła blondynka.
Hermiona stanęła na przeciw lustra i zatkała usta. Wpatrywała się w lśniącą, delikatnie różową, ozdobioną falbankami suknię do ziemi. Jej włosy fikuśnie upięte idealnie grały z wiszącymi kolczykami.
- No, teraz jeszcze tylko buty. - szepnęła.
Wróciły późnym wieczorem i czym prędzej udały się do Wielkiej Sali. Skrzaty domowe zaniosły zakupy do dormitorium, a nastolatki opadły zmęczone na siedzenia. Usiadły razem przy stole, nikt nie zaprzeczył. Wsunęły szybko łatki z mlekiem i sennym krokiem ruszyły do sypialni.
***
Hermiona rozglądała się nerwowo. Jutro bal... Tak, jutro bal. No trudno. Da sobie radę. Zapuka. Da radę! Pobiegła przez pomost i zastukała trzy razy w drewniane drzwi. Z kajuty statku wychylił się młody chłopak.
- Ja do Wiktora. - uśmiechnęła się.
***
- Możesz mi powiedzieć dlaczego?! - krzyknął Fred ciągnąc ją za ramię.
- To może ty mi odpowiesz?!
- Nie rozumiem o czym ty mówisz...
- Nie rozumiesz?! - krzyknęła. - Przez ponad miesiąc czekałam aż mnie zaprosisz, a ty CO?! - zlustrowała chłopaka. - No właśnie... Nic. - mruknęła i trzasnęła drzwiami..
***
- No i co ja mam teraz zrobić George...? - bliźniak siedział obok brata trzymając się za szyję. - Ona.. Ona idzie z tym... - rudzielec odchrząknął. - No dobra, już dobra, gnomem.
- Stary, nie załamuj się... Zrobimy tak...
~ Hermiona .
No więc, długi. I... wydaje mi się, że może być. Trochę tylko pomieszany xD Komentujcie ♥ Dedykacja dla wszystkich odwiedzających. ♥
wow! no trochę pomieszany, ale wazne, że długi. Rozwalił mnie ten moment ze Snapem z różowymi włosami :D mmm, jestem ciekawa co George wymyśli! :) i dziękuje za dedykację :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham,kocham,kocham tego blooga i twój sposób pisania czekam na kolejny rozdział♥
Usuńjeeej *.* tez jestem ciekawa co George wymyślił. Żal mi trochę Freda, ale jego błąd, ze nie zaprosił Hermiony; przewidywałam, że tak będzie, ale ciekawa jestem czemu tego nie zrobił. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Piękny!! Zapraszam tez do mnie: http://milosc-jak-plomyk.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny ;3,już czekam na szatański plan Georga ^-^. Haha a Draco ma wahania nastrojowe czy co ,bo swoim niezdecydowaniem mnie rozwala ;). Ciekawe jak Ginny sobie poradzi. Czekam na ciąg dalszy ,pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*.
OdpowiedzUsuńSuper! A Snape z różowymi włosami - Me gusta! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że George wymyśli jakiś dobry plan. I najlepiej bardzo dobry! ;)
I fajnie by było, gdyby Ginny przeżyła - taka mała podpowiedź :D
Pozdrawiam i życzę duużo weny! :*
Nessie
JACIE DZIEWCZYNO, JESTEŚ FENOMENALNA! Jutro już widzę kolejny rozdział, bez gadania! ♥ ♥
OdpowiedzUsuńU mnie już IV rozdział zapraszam : )
Jejku coraz bardziej nie mogę sie doczekać balu :D <3 Ciekawe co wymyśli George :D Zaprasza dodałam nowy rozdział :D Piszesz cudownie oby tak dalej pozdrowienia ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMasakra , nie ma mnie tu przez cztery/pięć dni i 2 nowe notki! :D ahh <3 Super. Wiesz jakie jest moje zdanie ;) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńintryguje mnie Draco ;) idę czytać dalej :D pochłania mnie to ;)
OdpowiedzUsuń